Recenzja #21 Książa napisana przez kobietę
Chyba jestem ułomny. Nie umiem zachwycać się książkami, które
porywają większość. Im więcej znanych i cenionych osobistości
mówi o jakiejś powieści, że jest piękna, ponadczasowa i głęboka,
im więcej nominacji i nagród otrzymje dane dzieło, im bliżej mu
do, chociażby, Nike, tym większe jest zazwyczaj moje rozczarowanie.
Próbuję pochylić głowę i z pokorą przyznać światu, że to ja
jestem za tępy na tak ambitne i poruszające pozycje. Próbuję, ale
coraz częściej wydaje mi się, że to świat bardzo się myli. Nie
potrafię pojąć zachwytów nad Księgami Jakubowymi,
ani trochę nie urzeka mnie proza Pawła Huelle, a Szum
Magdaleny Tuli przeczytałem chyba tylko dzięki temu, że nie ma
nawet dwustu stron.
W Szumie autorka powraca do dzieciństwa. Do czasu, w którym
dzieją się historie kształtujące każdego człowieka. Takie, o
których niełatwo jest mówić z kimkolwiek. Takie, które nachodzą
nas jeszcze na długo potem, w dorosłym życiu. Powieść pokazuje,
jak ludzie, szczególnie ci najbliżsi, wpływają na każdego z nas.
Rodzina głównej bohaterki – matka, ciotka i kuzyn – mają na
nią silnie destruktywny wpływ, nieustannie krytykują jej
poczynania i nie pozwalają uwierzyć w siebie. Często zdają się
robić to niemal bezmyślnie, nie traktując zaistniałych sytuacji
jednostkowo – wszystko wrzucają do jednego wora, w którym mają
już przygotowane schematy działań na dane okoliczności. Takie
zachowania nie pozwalają budować więzi.
Znudziłem się tą książką. Cholernie znudziłem. Nie sposób
powiedzieć, że Tuli pisze źle. Byłoby to kłamstwem. Pisze jednak
w sposób, który absolutnie do mnie nie przemawia. Jej styl jest
leniwy, a przez to – w miarę lektury – coraz bardziej nużący.
Zawarte w książce prawdy o życiu i człowieku również nie wydają
mi się szczególnie odkrywcze. Że nie umiemy sobie radzić z
traumami? Żadna nowość. Że zmartwienia i problemy rodziców
często najsilniej oddziałują na dzieci? Również nic
niesamowitego. Że miło jest leczyć własne kompleksy na innych?
Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci oburzonym komentarzem.
Nie znaczy to jednak, że Szum jest jednoznacznie zły. Nie
jest. Jest książką, która ani mnie ziębi, ani grzeje. Taki
literacki bezrękawnik. Ucieczki młodej bohaterki wgłąb siebie, do
wyimaginowanych lub nieżyjących już towarzyszy, mogą dla wielu
być czymś godnym uwagi. Mnie dość szybko zaczęły nudzić.
Trzeba jednak oddać Tuli, że mimo iż – w moim odczuciu –
często prawi banały, ubiera to w elegancki język. Nie sposób
znaleźć tu sentencje przywodzące na myśl Paulo Coelho, nie. Całą
treść, przesłanie dla czytelnika, autorka ubiera w słowa, które
mogą zachwycić.
A raczej mogłyby, gdyby wcześniej tak niemiłosiernie nie znużyły.
Tytuł: Szum
Autor: Magdalena Tuli
Data wydania: 2014
Wydawnictwo: Znak Literanova
ISBN: 9788324026258
Liczba stron: 208
Liczba stron: 208