Recenzja
#22 Książka oparta na faktach
Reportaże
to ten rodzaj literatury, który rozwija chyba najbardziej. Czytanie
o smokach nie czyni cię mądrzejszym. Poznawanie historii miłosnych
młodych Angielek może pozwoli opracować jakieś genialne pick
up lines,
ale po odłożeniu na półkę takiego romansidła nie sposób
powiedzieć: O! A
więc pewne aspekty świata wyglądają właśnie tak!
Beletrystyka jest super, owszem, nie chcę jej nic odejmować, ale
wydaje mi się, że to właśnie reportaże są w literaturze tym, co
pozwala czytelnikowi rozwinąć się najmocniej.
Więc rozwińmy się razem!
Stare Kiejkuty. Niewielka wioska nad jeziorem niedaleko Szczytna,
utrzymująca się głównie z turystyki. Na początku lat
siedemdziesiątych minionego wieku zaczęły często kursować
tamtędy transporty wojskowe. Nie wożono jednak sprzętu militarnego
– żołnierze przewozili artykuły budowlane. Niedługo życie
mieszkańców Starych Kiejkut miało się zmienić.
W lesie, niewidoczna dla przejeżdżających, powstawała szkoła.
Szkoła Szpiegów. Jednostka Wojskowa 2669. Miejsce, w którym do
dziś szkoli się agentów wywiadu.
W PRLu polski wywiad był uznawany za światowe TOP 5. Amerykanie i
Rosjanie przewyższali nas pod wieloma względami, ale z angielskimi
i francuskimi szpiegami mogliśmy rozmawiać jak równy z równym.
Duży w tym udział otworzonego w Starych Kiejkutach Ośrodka
Szkolenia Agencji Wywiadu. Książka Piotra Pytlakowskiego nie skupia
się jednak przede wszystkim na samej szkole. Czytelnik zapoznaje się
przede wszystkim z metodami działań szpiegów, dowiaduje się, w
jaki sposób byli oni werbowani oraz jakimi technikami posługiwali
się później, aby pozyskiwać własnych agentów. Wspomniane są
zdrady, które mocno zaszkodziły rodzimemu wywiadowi, mówi się
również o obecnej sytuacji – kiedy po upadku PRLu wśród
odpowiedzialnych za Ośrodek zaczęły uzewnętrzniać się
konflikty, powstawać stronnictwa.
Książka
podzielona jest na dwie zasadnicze części. W dużej mierze tworzą
ją wywiady z absolwentami szkoły w Starych Kiejkutach. Reporter
wypytuje szpiegów po części o ich szkolenie, po części też o
późniejsze zadania. Niektórzy odpowiadają ochoczo, inni są
raczej powściągliwi. Każdy ma jakiś temat, o którym woli nie
wspominać. Każdy także inaczej patrzy na swoją wojskową karierę
dziś, z perspektywy lat.
Druga część jest sfabularyzowana. To bardzo trafiony zabieg – po
zapoznaniu się z metodami szkolenia oraz pracy szpiega, czytelnik
może przyjrzeć się, opartej na faktach, historii jednego z nich.
Towarzyszy mu podczas werbunku, poznaje zasady indywidualnego
szkolenia, a w końcu dowiaduje się o jego poczynaniach za granicami
kraju.
Nie
jest to, oczywiście, trzymająca w napięciu historia, opisy i
zabiegi literackie nie rzucają odbiorcy na kolana. Pozostajemy cały
czas w konwencji reportażu, Pytlakowski całą Szkołę
Szpiegów
pisze dość surowym, ciosanym językiem. Nie jest to jednak minus –
dzięki krótkim zdaniom i konkretnym informacjom lektura nabiera
rozpędu, a całość czyta się całkiem dobrze.
Książka
godna polecenia chyba przede wszystkim ludziom zainteresowanym
tematyką. Chociaż... moja miłość do wojska skończyła się
gdzieś pomiędzy zabawkowymi żołnierzykami i Szeregowcem
Ryanem,
a mimo tego nie mogę powiedzieć, że żałuję czasu poświęconego
Szkole Szpiegów.
Tytuł: Szkoła szpiegów
Autor: Piotr Pytlakowski
Data wydania: 2014
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
ISBN: 9788377001585
Liczba stron: 288