Recenzja
#29 Sztuka
Ireneusz
Iredyński to bardzo barwna postać. Urodzony w roku wybuchu drugiej
wojny światowej, dożył do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jego twórczością i poczynaniami zainteresowano się już w 1958
roku, od tamtego czasu prześwietlano go nieprzerwanie przez
siedemnaście lat. Joanna Siedlecka dotarła nawet do zapisków,
jakie sporządzono na jego temat:
"Posiada skłonności do picia alkoholu‚ gry w karty.
WKR Kraków-Zwierzyniec stwierdza‚ że uchylał się od
powszechnego obowiązku wojskowego i jest poszukiwany, Bez stałego
miejsca zamieszkania. Prowadzihulaszczy tryb życia. Jego sąsiad
(obaj mieszkali w sublokatorskich pokojach) opowiada‚ że Iredyński
po przepiciu całego zapasu pieniędzy w 2 dni‚ całkowicie
głodował‚ aż wreszcie poprosił gospodynię o kawałek
chleba, Na przestrzeni lat 59-66 w stanie nietrzeźwym spowodował
kilka awantur chuligańskich‚ m.in. w kawiarni ZLP‚ Domu
Dziennikarza. Notowany na komendzie MO jako alkoholik i
awanturnik‚ prowadzący chuligański tryb życia."
Nieczęsto sięgam po dramaty, zdecydowanie lepiej
przyswajam je w roli widza niż czytelnika. O Iredyńskim jednak
zdarzyło mi się popełnić pracę zaliczeniową w ramach studiów.
Dramat Terroryści, którego ona dotyczyła, okazał się na
tyle ciekawy, że chciałem więcej. Dlatego później sięgnąłem
po Jasełka-moderne.
Obóz koncentracyjny. W jednym z baraków zamknięte
jest osiem osób – siedmiu mężczyzn i kobieta. Czuwa nad nimi
Strażnik, którego zadaniem jest dopilnować, aby więźniowie
ćwiczyli przedstawienie jasełkowe, które niedługo miało być
wystawione.
I to właściwie wszystko, co można powiedzieć o
fabule. Ważne jest jednak to, co zachodzi we wszystkich bohaterach.
Jak role, które zostają im przydzielone, przekładają się na ich
rzeczywisty pobyt w obozie. Jak współistnieją z samymi sobą i
psychopatycznym Strażnikiem, wchodzącym czasem w rolę Komendanta
Obozu. W Jasełkach-moderne mamy tak naprawdę z dwoma
spektaklami, z tytułowymi jasełkami oraz ze spektaklem reakcji na
dotykającą zebranych w baraku przemoc.
Dramat dotyka też kwestii pana i sługi. Uwidacznia,
jak osadzenie w jednej z tych ról może wpłynąć na postrzeganie
świata przez człowieka. W końcu, chociaż to może przesada,
pojawia się tu też trochę Hegla, a mianowicie kwestia sługi,
który w momencie podjęcia walki z panem – nawet jeśli zginie –
staje się wolny.
Wydaje mi się jednak, że każdy będzie w stanie
odszukać w Jasełkach-moderne jeszcze jakieś kwestie. Ja na
przykład kompletnie nie potrafię pojąć momentu, w którym
bohaterowie zaczynają mówić litanię, składającą się z
wyrwanych z kontekstu zdań, brzmiących jak wycinki z gazet.
Zupełnie nie łapię, a może wiąże się z tym jakieś
interesujące przesłanie?
Warto sięgnąć. A jeżeli do tej pory czytaliście
tylko Szekspira i Moliera i ci dwaj panowie was zrazili – nie
przejmujcie się. Iredyński to zupełnie inny dramat. (To nie brzmi najlepiej.)