Recenzja
#35 Klasyczny romans
Bałem się tej kategorii, o rany, jak się jej bałem. Jakoś –
zupełnie nie wiem dlaczego, serio! – nie pałam sympatią do tego
gatunku. Przy okazji okazało się, że Wy nie pałacie szczególną
sympatią do mnie – wrzucony na Fanpejcz post o tym, że muszę
odbębnić również tę kategorię cieszył się większym
zainteresowaniem niż niemal wszystkie dotychczasowe wpisy. Bardzo mi
miło wiedzieć, że mam w Was takich oddanych i kochających fanów,
serio. Dziękuję.
Co
się napociłem przy lekturze. Nienawidzę czytać dwóch książek
jednocześnie, ale tym razem nie było innego wyjścia. Jakoś nie
pasowało mi, żeby dwumetrowy, zarośnięty chłop czytał w
tramwaju
czy pociągu romansidło. Musiałem podjąć zdecydowane kroki, więc
przełamałem się i w miejscach publicznych czytałem Puzo. Recenzja
już w następną niedzielę. Póki co jednak Emily Brontë
i Wichrowe
Wzgórza.
Romans wszech czasów, jak można przeczytać na okładce.
Pan Lockwood postanowia uciec od
społeczeństwa i zaszyć się w wynajmowanej posiadłości –
Drozdowym Gnieździe. Osobą, od której bierze w dierżawę tę
posiadłość, jest niejaki Heathcliff. Posępny samotnik
zamieszkujący Wichrowe Wzgórza. Lackwood decyduje się złożyc mu
wizytę i poznać właściciela tych terenów. Atmosfera panująca w
domu Heathcliffa jest przytłaczająca. Lackwood wraca do Drozdowego
Gniazda i wypytuje swoją służącą o historię ludzi, których
niedawno poznał. Elen zaczyna swoją opowieść, jednocześnie
rozpoczynając główny wątek książki.
Jestem
w szoku, bo wcale nie czytało mi się tak tragicznie, jak
zakładałem. Nie zostałem fanem romansów i z pewnością nie będę
chciał w najbliższej przyszłości sięgnąć po kolejny (więc
sorki, ale za szybko Dumy
i uprzedzenia
nie ruszę!), ale ani razu nie usnąłem lad lekturą i nie miałem
ochoty cisnąć książki w kąt. Mało tego, udało mi się nawet
nieco wczuć w rozgrywającą się historię
Autorstwo
Wichrowych
Wzgórz
jest kwestią sporną – istnieje możliwość, że Emily Brontë
wcale nie napisała tej powieści, a prawdziwą autorką jest jej
siostra, Charlotte. Jeżeli jednak utwór wyszedł spod pióra Emily,
czapki z głów. Ta kobieta nie napisała żadnej innej powieści, a
debiutując zdołała doskonale posłużyć się kompozycją
szkatułkową. Lackwood opowiada historię, w której często
przytacza historię opowiadaną przez Elen, której również zdarza
się przytaczać słowa Cathy. I wszystko to składa się w spójną,
konsekwentną całość – kompozycja jest zdecydowanie mocną
stroną tej książki.
Odpychający
są natomiast bohaterowie. Na korzyść powieści przemawia, kiedy
jedną z pierwszopolanowych postaci da się lubić. Po prostu –
chętniej czytamy o losach kogoś, z kim sympatyzujemy. Tymczasem
postaci przedstawionych w Wichrowych
Wzgórzach
po prostu nie sposób lubić. No, okej, Lackwood niczym nie podpadł,
ale on się właściwie nie liczy, tak samo Elen. Wszyscy ci, których
losy były najistotniejsze dla powieści, są po prostu odrzucający.
Heathcliff to psychopata, obie Cathy mają bzika na punkcie swojej
osoby, a młody Linton jest tak irytujący, że czasem ma się ochotę
wejść do książki i dać mu w mordę, żeby się w końcu ogarnął.
Edgar nie ma jaj, żeby walczyć o swoje, a Heratona może i dałoby
się lubić, bo chłopak ma potencjał, ale wszyscy dookoła traktują
go jak półgłówka i podczłowieka, co także z niego czyni
antypatycznego bohatera.
Mam
w ogóle spore wątpliwości, czy to na pewno jest romans. A jeśli
tak – to czym właściwie jest romans. Spodziewałem się książki
o miłości, wzdychaniu do siebie i maślanych oczach. Dostałem
historię pełną nienawiści, uprzykrzania sobie życia i robienia
wszystkiego, żeby ludzie dookoła cierpieli. Pierwsze polskie
tłumaczenie ukazało się pod tytułem >Szatańska
miłość
i wydaje mi się, że idealnie oddawał on treść utworu. <
I
jak tu teraz podsumować Wichrowe
Wzgórza?
Fabuła nie zaskakuje zwrotami akcji, ale ma w sobie coś, co wciąga
i budzi zainteresowanie. Bohaterowie to ludzie, których nigdy nie
chciałoby się spotkać na swojej drodze, ale są wyraziści i dość
dobrze rozpisani – chociaż czasem, na przyład w przypadku
Lintona, nieco wkurzało wyjaskrawienie jednej, jedynej cechy
charakteru i zatarcie wszystkich pozostałych. Jeżeli ktoś lubi
takie powieści, utrzymane w gotyckim klimacie, przegadane i pełne
emocjonalnego biadolenia i utyskiwania nad własnym losem, polubi
Wichrowe
Wzgórza.
Jeżeli nie... no cóż, to nie.
Tytuł: Wichrowe Wzgórza
Autor: Emily
Brontë
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2013
ISBN: 9788324020768
Liczba stron: 368