Nigdy nie byłem szczególnie zaangażowany politycznie. Są rzeczy,
które mnie interesują – ale to raczej te interesujące wszystkich
– są rzeczy, na które mogę spojrzeć, ale bez większego wczucia
i są takie, których sensacyjności kompletnie nie potrafię
zrozumieć. Jedną z tych ostatnich jest na przykład wprowadzenie
stanu wojennego. A raczej osoba generała Jaruzelskiego – co trzeba
mieć w głowach, żeby rok w rok urządzać mu pikiety pod oknem?
Kiedy przeczytałem pierwsze zdanie Oddechu
Moniki Jaruzelskiej – córki generała – trochę się
przestraszyłem. Obawiałem się, że trzymam w rękach książkę,
której nadrzędnym zadaniem będzie wybielenie postaci ojca,
rozmówienie się z jego przeciwnikami i wałkowanie w kółko tematu
13 grudnia. Bo tata umarł i trzeba postawić kropkę w pewnych
sprawach.
Na szczęście się myliłem.
Owszem, tata umarł i rzeczywiście trzeba postawić kropkę, ale w
zupełnie innym miejscu. Oddech
jest przede wszystkim książką o stracie, żałobie i przemijaniu.
O życiu. Słyszałam pierwszy oddech mojego syna i ostatni
oddech mojego ojca. Czas się domknął.
Jaruzelska napisała tę powieść, aby ostatecznie pożegnać się z
tatą. Tak myślę.
Kobiety piszą inaczej. Pozornie o
pierdołach, ale w tych pierdołach potrafią zawrzeć głębszą
treść. Piszą prosto i ciepło, nawet jeśli dotykają trudnych i
zimnych kwestii. Oddech niemal
przez cały czas dotyka tematyki śmierci i żałoby, ale często
robi to w bardzo zawoalowany sposób. Jaruzelska zdecydowała się o
swojej żałobie w formie dziennika. Pierwszy wpis powstał w grudniu
2014 roku, ostatni jest z kwietnia. Zaczęła pisać pół roku po
śmierci generała, żeby skończyć na miesiąc przed jej rocznicą.
W tym czasie zdążyła zapalić papierosa, chociaż zerwała z
nałogiem. Wytłumaczyć synowi, że życie pozagrobowe to to, które
dzieje się tu i teraz – wszak wszyscy żyjemy poza grobami.
Zastanowić się nad szkolnymi ściągami i napisami wyrytymi na
ławkach. Utrata przewijała się przez to wszystko jedynie w tle.
Była gdzieś z tyłu, nie pchając się czytelnikowi przed oczy.
Jakby autorka, jedynie stymulowana tym jednym uczuciem, poczuła
potrzebę, żeby wygadać się tak ogólnie – o wszystkim.
Nie mogłem się jednak oprzeć
momentami wrażeniu, że książka jest pisana na siłę. Na takie
myślenie naprowadzały mnie liczne cytaty – często cały rozdział
składał się jedynie z przytoczonych tekstów. Co ja, pytam
uprzejmie, mam w rękach? Jaruzelską czy Czarodziejską
górę Manna? Gdybym chciał
czytać Iwaszkiewicza, czytałbym Iwaszkiewicza, a nie Oddech.
Nie lubię być oszukiwany.
Czerwone i Czarne wydaje specyficzne
książki. Takie, które sięgają trochę głębiej, które można
czytać łatwo i bez skupienia, a można się w nie wczytać i
znaleźć coś więcej. Oddech
do takich właśnie należy – chociaż nie jest majstersztykiem.
Tytuł: Oddech
Autor: Monika Jaruzelska
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: 2015
ISBN: 9788377001905
Liczba stron: 272