niedziela, 19 lipca 2015

Jo Nesbø - Łowcy Głów

Recenzja #26 (PÓŁMETEK WYZWANIA!) Książka, która została zekranizowana

Jo Nesbø kojarzy się przede wszystkim z serią o policjancie Harrym Hole. Zagubionym w życiu pijaczynie i genialnym śledczym jednocześnie. Norweski autor udowodnił niejednokrotnie, że w kryminałach czuje się jak ryba w wodzie. Kryminał i sensacja mają pewne elementy wspólne, jednak wiele też w nich różnic. Dlatego ze sporym zainteresowaniem sięgnąłem po Łowców głów, powieść sensacyjną, żeby przekonać się, jak Nesbø poradził sobie na nieco innym terenie.



Roger Brown jest łowcą głów. Nikt w Norwegii nie zna się na ludziach tak jak on. Potrafi bezbłędnie odnaleźć człowieka, który będzie pasował na stanowisko do obsadzenia. Firmy ufają jego rekomendacją i bez zastrzeżeń zatrudniają wskazanych kandydatów. Ponieważ Roger ma to, co uważa za najważniejsze – ma renomę.

Ma też piękną żonę, paskudnie drogą willę i niedochodową galerię sztuki ukochanej. Brak mu chyba tylko dwóch rzecz – odpowiedniej ilości pieniędzy, żeby to wszystko utrzymać i kilkunastu centymetrów wzrostu, które pozwoliłby mu czuć się pewniej. Na północy, gdzie średnia wzrostu jest wyższa niż w jakiejkolwiek innej części Europy, bycie niskim może naprawdę wpędzić w kompleksy. Na to jednak Roger nic nie poradzi. Sposób na pieniądze wynalazł już jakiś czas temu – kradnie dzieła sztuki.

Na jednej z organizowanych przez żonę wystaw poznaje Clasa Greve. Idealnego kandydata na stanowisko szefa dobrze prosperującej firmy, a także posiadacza zaginionego w czasie wojny dzieła Rubensa. Mężczyznę, dzięki któremu Roger ma szansę na zapewnienie sobie stabilizacji finansowej na resztę życia. Trzeba tylko wykraść obraz i odsprzedać go zainteresowanemu kupcowi. Ale nie będzie to bułka z masłem...

Nesbø w Łowcach głów pokazuje, że nie tylko przemyślane intrygi są jego mocną stroną. Potrafi także skondensować akcję i utrzymywać napięcie przez wiele stron. Czytelnik śledzi poczynania głównego bohatera, starając się zrozumieć, co tamten zamierza i wyprzedzić jego pomysły, ale często jest po prostu wodzony za nos. Nesbø bawi się z odbiorcą, pisząc w taki sposób, że co jakiś czas może go zaskoczyć zwrotem akcji, kompletnym zburzeniem jego dotychczasowych wyobrażeń.

Najbardziej urzekło mnie samo zakończenie. Kiedy czytam książki, w których pojawiają się zagadki, knucia i tajemnice, staram się nie podążać bezmyślnie za fabułą, tylko próbować rozwiązywać je na własną rękę. W pewnym momencie podczas lektury byłem wręcz rozczarowany. Jak to? Pokładałem w wymyślonej przez Nesbø takie nadzieje, a on mnie tak rozczarowuje? Tutaj niedociągnięcie, to też naciągane... i to. Zażenowanie mieszało mi się z dumą, że jestem mądrzejszy od autora. A potem, kilkanaście stron później, otwierałem szeroko usta ze zdumienia, kiedy okazało się, że wszystko to, na co zwróciłem uwagę, zostało niezwykle misternie zaplanowane i dopracowane w stu procentach. Dawno nie czułem się tak zrobiony w konia.

Na plus zasługuje też prowadzenie narracji. Pisanie w pierwszej osobie niesie ze sobą konieczność zbudowania głębokiej i wiarygodnej postaci. Mogłoby się wydawać, że przy okazji sensacji – która przecież karmi się przede wszystkim akcją, a nie introspekcjami – nie jest to najważniejsze i spokojnie można postawić na narrację trzecioosobową. Nesbø zdecydował jednak inaczej, dzięki czemu czytelnik może poznać od podszewki Rogera Browna – faceta z jednej strony pozbawionego kręgosłupa moralnego, dbającego tylko o własny tyłek, a z drugiej zaszczutego przez kompleksy i nieustanną potrzebę udowadniania sobie i innym, że jest wartościowym i godnym szacunku człowiekiem.

Chyba właśnie ten drugi element najbardziej przyczynił się do tego, że ekranizacja nie zwaliła mnie z nóg. Wątek sensacyjny – chociaż nieco niedopracowany, pozbawiony kilku istotnych elementów – trzymał się kupy i interesował. Film to film, nie jest kropka w kropkę kalką książki, dlatego pod tym względem nie mam mu nic do zarzucenia. Filmowcom nie udało się jednak przedstawić dobrze wnętrza głównego bohatera. Chociaż całą opowieść wspomagały jego teksty z offu, nie czułem się tak mocno zanurzony w jego głowie, jak podczas lektury. Ale cóż, inne medium, inne zasady. Książka, zdaje się, pozwala na więcej.

Przypuszczam, że gdybym wcześniej nie przeczytał Łowców głów, śmiało polecałbym film każdemu fanowi sensacji. Przeczytałem – dlatego najbardziej polecam książkę. Ale, jeśli nie możecie jej akurat dorwać, albo macie wolne tylko dwie godziny – film też jak najbardziej jest godzien uwagi.


Tytuł: Łowcy głów
Autor: Jo Nesbø 
Data wydania: 2012
Wydawnictwo: Dolnośląskie
ISBN: 9788324593767