Życie to jednak strata jest
Jerzy Andrzejewski napisał swego czasu Ciemności kryją ziemię.
Opowiadanie, którego akcja rozgrywa się w czasach Świętej
Inkwizycji i jest alegorią komunistycznej Polski. Przypadek sprawia,
że Wielki Inkwizytor trafia do posiadłości kogoś, kto jest
drzazgą w oku całego systemu. Nie, nie, żaden z niego bojownik,
żaden zagorzały przeciwnik. To człowiek żyjący tylko i wyłącznie
swoim życiem, w żaden sposób niezaangażowany w to, co dzieje się
dookoła. System nie może nim zawładnąć, ponieważ mężczyzna
ten nic od niego nie oczekuje i nie ma żadnych roszczeń. Siłą
rzeczy nie jest mu także nic winien.
Życie to jednak strata jest
to wywiad-rzeka, który przeprowadziła Dorota Wodecka z Andrzejem
Stasiukiem. Przywołałem opowiadanie Andrzejewskiego, ponieważ
podczas lektury Życia...
nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że autor Murów
Hebronu ma dużo wspólnego z
tamtym żyjącym obok rzeczywistości mężczyzną.
Wraz z żoną mieszka w położonym niedaleko wschodniej granicy
Wołowcu – wsi, którą według danych z 2009 roku zamieszkiwało
raptem 29 osób. Gdyby kiedyś Stasiuk z żoną spakowali manatki i
wyprowadzili stamtąd swoje zwierzęta, ubytek życia w Wołowcu
byłby mocno zauważalny. W rozmowie sprawia wrażenie samotnika.
Kogoś, komu wystarczy jedynie towarzystwo najbliższych, żeby czuć
się szczęśliwym. Zgromadzenia – nawet takie przy świątecznym
stole – zdają się go przerażać. Żyje codziennością,
pielęgnując historię i nieszczególnie martwiąc się, co
przyniesie przyszłość.
Wszystko, co mówi Stasiuk, mocno godzi w opinie reprezentowane przez
większość społeczeństwa. Kiedy wszyscy dookoła biegają, on –
jako spacerujący – czuje się dyskryminowany. Kiedy na Krakowskim
Przedmieściu stawiają pomniki, on nazywa owcę Smoleńsk. Kiedy
wzrok większości marzących o lepszym życiu Polaków kieruje się
na zachód, on wsiada w samochód i wyjeżdża na wschód, zachwycać
się tamtejszymi krajobrazami.
Jego podejście do życia nie pasuje również zupełnie do obrazu
dzisiejszego szczęśliwego człowieka. U właściciela Wydawnictwa
Czarne zdaje się nie istnieć przekonanie, że aby żyć
szczęśliwie, trzeba się mocno natyrać, biegać z miejsca na
miejsce i harować jak wół. Wystarczy cieszyć się tym, co się
ma.
Życie... nie opowiada jednak
wyłącznie o Stasiuku-samotniku. Mowa jest także o oswojeniu się
ze śmiercią bliskich, o transformacji ustrojowej i Kościele w jej
obliczu. Pewną część rozmowy zajmują również Zagłada oraz –
tego nie mogło zabraknąć – nawiązania do twórczości laureata
Nike.
Myślę, że to ważna książka. Taka, która pozwoli człowiekowi
przysiąść na chwilę i zwolnić. I nie mam tu na myśli
przyhamowania tylko na te kilka godzin, które poświęci się na
lekturę. Myślę nieco bardziej długoterminowo – książka
pozostawia w głowie szpilę. Skoro Stasiuk jest żywym dowodem, że
można pielęgnować swoje wnętrze, zamiast gnać za sprawami
zewnętrznymi, i żyć po swojemu, wcale nie przymierając głodem...
to może pora trochę inaczej spojrzeć na świat?
Tytuł: Życie to jednak strata jest
Autor: Andrzej Stasiuk, Dorota Wodecka
Data wydania: 2015
Wydawnictwo: Czarne
ISBN: 9788326822179
Liczba stron: 186