Recenzja #40 Książka z antonimami
w tytule
Nie ukrywam, że kiedy zobaczyłem tę kategorię, trochę się
przestraszyłem. Nie przychodziła mi do głowy żadna książka,
która miałaby coś wspólnego z ciepłym śniegiem, suchą wodą
czy czymś w tym stylu. Jest niby Dobry zabójca,
ale czytałem go jakieś dwa lata temu – zdecydowanie za krótka
odległość w czasie, żeby teraz z przyjemnością do tego wracać.
I co tu teraz zrobić? Zwrócić się do Czytelników! Popłakałem
na fanpejczu, zadziałało. I tak oto w moje ręce trafili Braca
Sisters.
Już sama okładka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Księżyc
z ponurą miną stworzoną z głów i rąk tytułowych braci Sisters
jest świetny. Sami bracia, narysowani niesamowicie prosto i bez
udziwnień, również urzekają. No ale napatrzyłem się i w końcu
nadszedł czas na chwilę prawdy – czy treść okaże się równie
dobra?
Lata pięćdziesiąte XIX wieku. W Kaliforni wybucha gorączka złota.
Wielu śmiałków zmierza tam, mamionych wizją łatwego zarobku i
szybkiej fortuny. Nie zawsze jest jednak kolorowo – niektórzy
świrują, inni umierają z głodu i zmęczenia. Do Kaliforni zostają
skierowani także bracia Sisters, płatni mordercy i zbiry,
wyprzedzani przez własną złą sławę. Oni jednak nie zamierzają
stać po pas w wodzie i łowić z niej złoto. Jadą tam w innym celu
– mają zlecenie do wykonania. Ktoś musi zginąć.
Nie czytałem nic o przygodach Winnetou, nigdy nie sięgnąłem też
po powieść awanturniczą. Patrick de Witt i jego Bracia Sisters
byli dla mnie pierwszym zetknięciem z westernem w formie pisanej.
Westernem noszącym znamiona noir – bywa szorstko, bezpardonowo i
wszędzie pełno papierosowego dymu – ale nie pozbawionym także
humorystycznych akcentów. Chyba właśnie one sprawiły, że Bracia
Sisters przypadli mi do gustu. Nie byłbym już w stanie
ekscytować się zwykłym westernem, ale ten, dość niezwykły,
bardzo miło mnie zaskoczył.
Główni bohaterowie, Eli – narrator – i Charlie Sisters, mają
mocno narąbane w głowach. Charlie to typowy bandyta; skory do
mocnych trunków i jatki, marzący o dużych pieniądzach i władzy.
Eli jest tym spokojniejszym, na pozór bardziej opanowanym. To jego
od czasu do czasu nachodzą myśli o przyszłości. O tym, że może
warto skończyć z zawodem mordercy i zająć się czymś innym.
Ta para psycholi da się lubić. Bywają rozbrajający, kiedy w grę
wchodzą kobiety. Zdarza się im także zmusić czytelnika do
przemyśleń – w momentach, w których ich priorytety nieco się ze
sobą rozmijają. W końcu czasem są też po prostu takimi
sympatycznymi skurwielami, jak wszyscy ci renegaci z filmów, za
których trzyma się kciuki, w ramach dopingowania mniejszemu złu.
A skoro o mniejszym złu mowa, to chyba jest ten moment, w którym
warto zakończyć recenzję i odesłać Was na wybory. A w drodze
powrotnej możecie zaopatrzyć się w Braci Sisters, bo to
całkiem sympatyczna lektura.
Tytuł: Bracia Sisters
Autor: Patrick de Witt
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2013
ISBN: 9788375365009
Liczba stron: 334