Recenzja
#44 Książka, która została wydana w roku twoich narodzin
Za mało czytałem Pilcha, żeby móc powiedzieć, że jestem fanem
jego literatury. Dwie książki wiosny nie czynią, jak mówi stare
porzekadło. Tak się jednak złożyło, że już Pod Mocnym
Aniołem zrobiło na mnie tak
dobre wrażenie, że kiedy zorientowałem się, że w 1993 roku po
raz pierwszy wydano Spis Cudzołożnic,
bez większego namysłu zdecydowałem, że to właśnie będzie
książka, którą przeczytam przy okazji tej kategorii.
Główny bohater, Gustaw, jest
polonistą. Niespełnionym literatem, miłośnikiem kobiet i
albańskiego koniaku, mężem i życiowym nieudacznikiem. Takim
totalnym niedojdą, jeśli mamy być szczerzy. Pewnego dnia dzwoni do
niego telefon – okazuje się, że do Krakowa przyjedzie szwedzki
intelektualista i potrzeba kogoś, kto oprowadziłby go po mieście.
Gustaw nadaje się do tego najlepiej, więc pada na niego. I stąd
bierze się cała historia.
Trudno tak naprawdę powiedzieć,
czy ten Szwed rzeczywiście błąka się za Gustawem. Trudno nawet
jednoznacznie stwierdzić, czy sam Gustaw w ogóle gdzieś chodzi, a
nie tylko siedzi w bezruchu, podziwiając panoramę Krakowa i
pozwalając myślom błądzić po mieście. Jakkolwiek nie jest, ta
wycieczka ze szwedzkim intelektualistą jest jednocześnie wycieczką
przez życie Gustawa. Jest podróżą po jego wielkich planach, które
spaliły na panewce, po jego podbojach miłosnych, które nie miały
nic wspólnego z filmowymi miłościami, a także po jego traumach z
dzieciństwa, ciągnących się za bohaterem do dziś. Nie brak także
rozważań nad kondycją polskiego protestantyzmu.
Za tymi tematami Pilch przemyca
wszystko to, co zdaje się być dla niego typowe – ironiczne
filozofowanie o życiu ukryte za groteskowymi scenami. Nie brak też
wzmianek o pociągu do alkoholu. Sam język nie jest tak piękny –
choć, zdaniem wielu, bardziej pasowałoby tu określenie grafomański
– jak w nowszych książkach autora, ale wciąż pojawiają się
momenty, którymi można się zachwycić.
No i Kraków. Ale ja uwielbiam to
miasto, więc nie jestem obiektywny.