niedziela, 28 lutego 2016

E. M. Thorhall - Zamek Laghortów

Kiedy dziewczynki marzą o byciu księżniczkami, średniowiecze jawi im się jako piękna epoka – pełna honorowych rycerzy, miłosnych uniesień i przepięknych pałaców. Gdy te dziewczynki już trochę podrosną, przestają o tym myśleć. Albo – jak w przypadku E. M. Thorhall – piszą o tym książkę. Zdaje się, że właśnie dzięki takim dziecięcym fantazjom powstał Zamek Laghortów, pierwszy tom cyklu Zbrojni.



niedziela, 21 lutego 2016

Jo Nesbø - Wybawiciel

No dobra. Postawmy sprawy jasno. Studiuję, co studiuję. Mam wykształcenie, jakie mam. Można by się spodziewać, że powinienem gustować w literaturze z wysokiej półki, zachwycać się laureatami Nike, a najlepiej to jeszcze zaczytywać się w poezji. Tymczasem jest zupełnie inaczej. 99% poezji nie wywołuje we mnie absolutnie żadnych uczuć, prawie wszystkie nagrodzone książki mnie rozczarowują, a najchętniej sięgam po beletrystykę niższych lotów. Bo czemu nie?

Tym razem też nie zaszalałem. Panie i panowie, skandynawski kryminał.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Piotr C. - Pokolenie IKEA

Jest taki blog. Pokolenie IKEA się nazywa. Ma piękną nazwę, która chyba nie ma prawa nie kojarzyć się ze sceną z filmowego Fight Clubu, w której Norton siedzi na kiblu, przeglądając katalog z IKEI właśnie, a mieszkanie zapełnia się proponowanymi przez szwedzką firmę meblami. Jestem konsumpcjonizmem Jacka. Abstrahując od filmu, a wracając do bloga – jakiś czas temu zaczytywała się w nim moja kobitka. Siedziała przy kompie i szczerzyła się do monitora, a na pytanie, z czego te podśmiechujki, niemal ciągle odpowiadała, że z Pokolenia.

Próbowałem się zainteresować. Przeczytałem kilka albo kilkanaście wpisów. Nie poczułem szczególnego zachwytu, no ale może to ze mną jest coś nie tak. W końcu autorowi udało się wydać książkę – gdyby nie było zainteresowania blogiem, prawdopodobnie nikt nie zdecydowałby się na współpracę z Piotrem C., który prawdopodobnie ma zupełnie inne inicjały. Tak czy owak – wydał książkę. I widać facet jest konsekwentny, bo nazwał ją... Pokolenie IKEA.


Poznajcie Piotra. Większość mówi na niego Czarny. Czarny pracuje w korpo, jest prawnikiem po trzydziestce. Zarabia na tyle dużo, żeby móc prowadzić całkiem dostatnie życie w stolicy. Kluby, przypadkowe kobiety na noc, alkoholizacja ze znajomymi.

Tego... chyba przypadkiem streściłem fabułę całej książki. No ale okej, umówmy się – nie na porywającej fabule jest Pokolenie IKEA oparte. Bo jeśli o historię chodzi, no cóż, nie ma za wiele do zaoferowania. Piotr chodzi do pracy i dupczy, chodzi do pracy i dupczy, a przez to wszystko przewija się Olga, której intencje są tak niejasne i zawoalowane, że zakończenie jest kompletnym zaskoczeniem. Nie, nie jest.

Pokolenie IKEA bazuje raczej na przemyśleniach głównego bohatera. Czarny wprowadza czytelników w świat dorosłego, dobrze zarabiającego mężczyzny ze stolicy. Pytanie tylko, czy jest to świat interesujący? Dla mnie nieszczególnie. To świat prymitywny, w którym większość zajęć, rozmów i myśli sprowadza się do seksu. Ja rozumiem, człowiek to zwierzę, popęd to popęd, ale no kurna. Czytać tę książkę, to trochę jakby oglądać pornola z introspekcjami. Przywiozłem jej pizzę. Praca dostawcy pizzy to świetna fucha. Poznajesz ludzi, w samochodzie pachnie ci pysznym żarciem. Ale nie ukrywajmy – chodzi o seks.

Jest kilka perełek, chociaż nie wiem, czy są tworami autora. Biorąc pod uwagę, że zdarzyło mu się wcisnąć w usta bohatera kilka memów i dowcipów – jestem uprzejmy mieć wątpliwość. Nie zmienia to faktu, że stwierdzenie, jakby facet był niekompletny, dopóki nie znajdzie żony, bo dopiero wtedy jest skończony mnie rozbawiło. Niestety takich momentów jest tam jak na lekarstwo.

Z dwojga złego – wolę bloga. Też jest prymitywny i wulgarny, ale jednak kręci się wokół większej liczby tematów. Książka, chociaż kolejne rozdziały starają się dotykać czegoś innego, jest o rżnięciu.


Fuck. Wyszedłem na świętoszka.

Tytuł: Pokolenie IKEA
Autor: Piotr C.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2012
ISBN: 9788377223727
Liczba stron: 194

niedziela, 7 lutego 2016

Kaczkowski, Żyłka - Życie na pełnej petardzie

Już dobre kilka lat temu wyrosłem z bycia wojującym antyklerem. Pamiętam, że lekcje religii z liceum służyły mi głównie temu, żeby posprzeczać się z katechetką. Nie jestem już pewien, co dokładnie miałem wtedy w głowie, ale zastanawiam się, jak zareagowałby jeszcze niepełnoletni Barni, gdyby podsunąć mu pod nos wywiad-rzekę z księdzem. Łudzę się, że nie było ze mną aż tak źle, jak mi się teraz wydaje i nie rzuciłbym jej w kąt; w imię kronikarskiej poprawności muszę jednak napisać, że nie mam co do tego pewności.

Dlatego cieszę się, że Życie na pełnej petardzie trafiło w moje ręce dopiero teraz. Właściwie sam je sobie trafiłem, dając je rodzicielce w prezencie Gwiazdkowym. No raczej, że musiała mi pożyczyć.