niedziela, 21 lutego 2016

Jo Nesbø - Wybawiciel

No dobra. Postawmy sprawy jasno. Studiuję, co studiuję. Mam wykształcenie, jakie mam. Można by się spodziewać, że powinienem gustować w literaturze z wysokiej półki, zachwycać się laureatami Nike, a najlepiej to jeszcze zaczytywać się w poezji. Tymczasem jest zupełnie inaczej. 99% poezji nie wywołuje we mnie absolutnie żadnych uczuć, prawie wszystkie nagrodzone książki mnie rozczarowują, a najchętniej sięgam po beletrystykę niższych lotów. Bo czemu nie?

Tym razem też nie zaszalałem. Panie i panowie, skandynawski kryminał.



Oslo. Zima. Okres przedświąteczny. Armia Zbawienai robi dobrą robotę, zgarniając z ulicy ćpunów i zapewniając im miejsca do spania. Ta organizacja rozrasta się corz bardziej, zdobywając wciąż większe zaufanie ludzi. Robią wiele dobrego, chociaż wewnątrz struktur wciąż pozostają dość... dziwną grupą. Podczas przedświątecznego konertu ginie jeden z członków Armii. Znalezienie mordercy spada na barki Harry'ego Hole, komisarza o nieco specyficznym podejściu do wykonywanego zawodu.

Wybawiciel to kolejna już, szósta, powieść Jo Nesbø, której głównym bohaterem jest Harry Hole. Seria miewa lepsze i gorsze momenty, ale bez chwili namysłu można przyznać, że generalnie trzyma dobry, jeśli nie bardzo dobry, poziom. Wybawiciel nie odbiega szczególnie od tej oceny – ani w jedną, ani w drugą stronę.

Harry Hole to policjant, o jakim chce się czytać. Nesbø odrobił lekcje. Stworzył gliniarza, który ma w sobie wiele cech najpopularniejszych popkulturowych śledczych. Nie jest nieskazitelny. Walczy z nałogiem alkoholowym. Jego życie miłosne to pasmo niepowodzeń, przeplatane lepszymi chwilami, które istnieją chyba tylko po to, żeby rzeczywistość za chwilę znów mogła dać gliniarzowi po dupie. Jeśli dodać do tego jeszcze odpalanie jednego szluga od drugiego i bardzo luźne podejście do policyjnego regulaminu – jest bohater jak się patrzy.

Nie tylko protagonista stanowi mocną stronę książki. Nesbø po raz kolejny uknuł wciągającą, dobrze przemyślaną i spójną fabułę. Wodzi czytelników za nos, do ostatniej chwili nie pozwalając rozgryźć, kto jest sprawcą. Może nie bawiłem się tak dobrze, jak podczas lektury Łowców głów, ale próby rozwikłania zagadki i tak sprawiały przyjemność.

Na brawa zasługuje też bardzo umiejętne budowanie napięcia. Nesbo żongluje punktami widzenia, raz przedstawiając wydarzenia z perspektywy Harry'ego, raz z punktu widzenia innych bohaterów. Za każdym razem zawiesza akcję w idealnym momencie. Przenosi nas do poczynań innych, kiedy akurat ma się wydarzyć coś niesamowicie istotnego dla rozwoju dopiero co śledzonego bohatera.

Ale najfajniejsze, tak już zupełnie najfajniejsze, jest to, co Nesbø robi z postaciami drugoplanowymi. Nie jest tak, że Harry Hole to jedyny bohater z krwi i kości. Inni nie są wrzuceni do powieści tylko po to, żeby stanowić kontrast dla detektywa i pozwalać autorowi lepiej wykreować głównego bohatera. Nie. Wszystkie, ale to wszystkie postaci mają jakieś tło, jakąś historię, jakieś emocje i przekonania. Nawet totalnie nieistotny sprzedawca, z którym policjant zamienia tylko dwa zdania, dostał kilka akapitów, w których poznajemy jego, jego brata i ich stosunek do handlu i religii.

Szacun za to jak stąd do Oslo. A książkę polecam.

Tytuł: Wybawiciel
Autor: Jo Nesbø
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2014
ISBN: 9788327151728
Liczba stron: 432