Recenzja #3 Książka napisana przez kogoś przed trzydziestką
Idę jak burza. Półtora tygodnia, trzy książki. Wydaje się, że
wyzwanie ma naprawę duże szanse na zostanie zrealizowanym. Przy
okazji łapię się na tym, że czytam w pewnym sensie „głębiej”
- muszę w końcu mieć o czym potem pisać.
Póki co mogę czytać wszystko, co wpadnie do ręki, a dopiero potem
zastanawiać się, jak wciągnąć to na listę. Pięćdziesiąt
kategorii – zawsze znajdzie się jakaś, do której daną książkę
można przypasować.
Pozycję z dzisiejszego wpisu znalazłem pod choinką („egzemplarz
recenzencki książki przekazał Święty Mikołaj”!!). Okazało
się, że to debiut. Szybki research i okazuje się, że autor to
młody facet, poniżej trzydziestki.
Stąd Chłopiec, który zaginął jako recenzja numer trzy.
Stąd Dror A. Mishani jako autor poniżej trzydziestego roku życia.
Izrael. Komisariat. Po jednej stronie biurka siedzi przejęta matka,
po drugiej znużony całym dniem podobnych rozmów policjant, Awi
Awraham. Kiedy kobieta zaczyna opowiadać o zaginięciu syna, śledczy
zadaje jej kilka rutynowych pytań, pociesza i odsyła do domu,
silnie przekonany, że chłopiec wróci za jakiś czas. Przecież
minęło dopiero kilka godzin.
Nazajutrz po szesnastoletnim Oferze nadal nie ma śladu. Awraham
rozpoczyna jedno z najdziwniejszych śledztw, w jakich brał udział.
Poszukuje chłopca, o którym nikt, nawet rodzice, nic nie wie.
Najbardziej zainteresowany sprawą wydaje się dziwny sąsiad, były
korepetytor Ofera.
Interesuje
cię, czemu nie ma książek od detektywach w Izraelu, prawda? […]
Odpowiedź brzmi: bo policjanci w Izraelu są odpowiedzialni za
gówniane dochodzenia, o których nikt nie chce ani czytać ani
pisać. A większość policjantów w dodatku nie jest zbyt bystra.
Chłopiec,
który zaginął to nietypowy
kryminał. Nie ma w nim błyskotliwego policjanta, wartko
zmierzającego po nitce do kłębka. Zamiast niego, Mishani wykreował
przekonującą – a tym samym trudną do polubienia – postać
pogubionego w życiu śledczego z kompleksami i niepewnego własnych
umiejętności.
Także druga postać, z której perspektywy czasem prowadzona jest
narracja, budzi raczej negatywne uczucia. Ze'ew Awni, sąsiad i
nauczyciel Ofera, to człowiek trudny. Wypaczone spojrzenie na
rzeczywistość, pokrętne rozumienie sztuki i egotyzm sprawiają, że
niełatwo go zrozumieć i polubić.
A jednak, chociaż bohaterowie nie pozwalają na utożsamianie się
z nimi, trudno im nawet współczuć, książkę chce się czytać.
Mishani zdołał stworzyć zagadkę, która wydaje się banalnie
prosta do rozwiązania... wiele razy. Kiedy próbujący wyprzedzić
Awrahama czytelnik myśli już, że rozwikłał sprawę, po kilku
stronach dowiaduje się czegoś, co niweczy jego podejrzenia. Zaraz
potem autor pozwala mu jednak snuć domysły w nowym kierunku, tym
razem już z pewnością dobrym, żeby za jakiś czas pokazać, że
to także niewłaściwa droga.
Smaku całości dodaje izraelski klimat, obcowanie z kulturą
znacznie różniącą się od europejskiej. Możliwość zanurzenia
się w tym, podejrzenia tamtejszych relacji międzyludzkich i
zachowań Izraelczyków, to z pewnością książki.
Pozycja
znalazła się na blogu ze względu na wiek autora. Nie umiem
powiedzieć, że powieść jest rewelacyjna i trafi do klasyki
kryminałów, jednak z pewnością jest solidną literaturą. Kiedy
weźmie się pod uwagę, że to debiut, pozostaje tylko skinąć z
uznaniem głową przed Mishanim.
Tytuł:
Chłopiec, który zaginął
Autor:
Dror A. Mishani
Wydawnictwo:
WAB
Data
wydania: Sierpień 2013
ISBN:
978-83-7747-879-0
Liczba
stron: 288
Okładka:
miękka