niedziela, 15 lutego 2015

Dror A. Mishani - Chłopiec, który zaginął

Recenzja #3 Książka napisana przez kogoś przed trzydziestką

Idę jak burza. Półtora tygodnia, trzy książki. Wydaje się, że wyzwanie ma naprawę duże szanse na zostanie zrealizowanym. Przy okazji łapię się na tym, że czytam w pewnym sensie „głębiej” - muszę w końcu mieć o czym potem pisać.
Póki co mogę czytać wszystko, co wpadnie do ręki, a dopiero potem zastanawiać się, jak wciągnąć to na listę. Pięćdziesiąt kategorii – zawsze znajdzie się jakaś, do której daną książkę można przypasować.
Pozycję z dzisiejszego wpisu znalazłem pod choinką („egzemplarz recenzencki książki przekazał Święty Mikołaj”!!). Okazało się, że to debiut. Szybki research i okazuje się, że autor to młody facet, poniżej trzydziestki.
Stąd Chłopiec, który zaginął jako recenzja numer trzy. Stąd Dror A. Mishani jako autor poniżej trzydziestego roku życia.



Izrael. Komisariat. Po jednej stronie biurka siedzi przejęta matka, po drugiej znużony całym dniem podobnych rozmów policjant, Awi Awraham. Kiedy kobieta zaczyna opowiadać o zaginięciu syna, śledczy zadaje jej kilka rutynowych pytań, pociesza i odsyła do domu, silnie przekonany, że chłopiec wróci za jakiś czas. Przecież minęło dopiero kilka godzin.
Nazajutrz po szesnastoletnim Oferze nadal nie ma śladu. Awraham rozpoczyna jedno z najdziwniejszych śledztw, w jakich brał udział. Poszukuje chłopca, o którym nikt, nawet rodzice, nic nie wie. Najbardziej zainteresowany sprawą wydaje się dziwny sąsiad, były korepetytor Ofera.

Interesuje cię, czemu nie ma książek od detektywach w Izraelu, prawda? […] Odpowiedź brzmi: bo policjanci w Izraelu są odpowiedzialni za gówniane dochodzenia, o których nikt nie chce ani czytać ani pisać. A większość policjantów w dodatku nie jest zbyt bystra.

Chłopiec, który zaginął to nietypowy kryminał. Nie ma w nim błyskotliwego policjanta, wartko zmierzającego po nitce do kłębka. Zamiast niego, Mishani wykreował przekonującą – a tym samym trudną do polubienia – postać pogubionego w życiu śledczego z kompleksami i niepewnego własnych umiejętności.
Także druga postać, z której perspektywy czasem prowadzona jest narracja, budzi raczej negatywne uczucia. Ze'ew Awni, sąsiad i nauczyciel Ofera, to człowiek trudny. Wypaczone spojrzenie na rzeczywistość, pokrętne rozumienie sztuki i egotyzm sprawiają, że niełatwo go zrozumieć i polubić.
A jednak, chociaż bohaterowie nie pozwalają na utożsamianie się z nimi, trudno im nawet współczuć, książkę chce się czytać. Mishani zdołał stworzyć zagadkę, która wydaje się banalnie prosta do rozwiązania... wiele razy. Kiedy próbujący wyprzedzić Awrahama czytelnik myśli już, że rozwikłał sprawę, po kilku stronach dowiaduje się czegoś, co niweczy jego podejrzenia. Zaraz potem autor pozwala mu jednak snuć domysły w nowym kierunku, tym razem już z pewnością dobrym, żeby za jakiś czas pokazać, że to także niewłaściwa droga.
Smaku całości dodaje izraelski klimat, obcowanie z kulturą znacznie różniącą się od europejskiej. Możliwość zanurzenia się w tym, podejrzenia tamtejszych relacji międzyludzkich i zachowań Izraelczyków, to z pewnością książki.
Pozycja znalazła się na blogu ze względu na wiek autora. Nie umiem powiedzieć, że powieść jest rewelacyjna i trafi do klasyki kryminałów, jednak z pewnością jest solidną literaturą. Kiedy weźmie się pod uwagę, że to debiut, pozostaje tylko skinąć z uznaniem głową przed Mishanim.

Tytuł: Chłopiec, który zaginął
Autor: Dror A. Mishani
Wydawnictwo: WAB
Data wydania: Sierpień 2013
ISBN: 978-83-7747-879-0
Liczba stron: 288
Okładka: miękka