Recenzja #4
Kryminał lub thriller
Zaczynam
wyzwanie od tych łatwiejszych i przyjemniejszych pozycji, które
jestem w stanie łyknąć w krótkim czasie. Na rozprawy z książkami,
po które sam nigdy w życiu bym nie sięgnął, przyjdzie czas w
wakacje. Z tego powodu – a przy okazji dlatego, że tak czy owak
chciałem przeczytać tę książkę w najbliższym czasie –
czwarta kategoria, z jaką się mierzę, to kryminał lub thriller i Syn, autorstwa
norweskiego pisarza, Jo Nesbø.
Sonny
Lufthus odsiaduje wyrok w Państwie, najlepiej strzeżonym więzieniu
w Oslo. Ten małomówny heroinista uznawany jest przez współwięźniów
za spowiednika. Milczy, kiedy przychodzą do jego celi, żeby się
zwierzyć. Nie komentuje i nie ocenia. Po prostu słucha, przynosząc
tamtym ulgę. W kłopoty z prawem popadł niedługo po samobójczej
śmierci ojca – policyjnego kreta. Pewnego dnia jeden z osadzonych
dzieli się z nim historią, która rzuca zupełnie nowe światło na
odejście jego ojca. Lufthus, próbując dociec prawdy, rozpoczyna
samotną krucjatę.
Muszę
przyznać, że do tej pory nie czytałem nic spod pióra Nesbø.
Po lekturze Syna
wiem,
że to duża strata, którą trzeba nadrobić. Na pochwalę zasługuje
nie tylko ciekawa historia, ale także sposób jej przedstawienia.
Może się zdawać, że czytelnik jest prowadzony krok po kroku jasno
oświetlonym korytarzem i już przed przejściem kolejnych kilku
metrów wie, co go tam czeka. Akcja rozwija się logicznie i
konsekwentnie, w kierunku określonym już na pierwszych kilkunastu
stronach. A jednak fabuła wciąga i nie pozwala zawrócić w
korytarzu do wyjścia. I dobrze, bo w końcu światła przygasają,
pozostawiając czytającego w falujących półcieniach, wśród
których nic już nie jest tak do końca jasne.
Dużym
plusem powieści są jej bohaterowie. Choć jest ich wielu, żaden
nie sprawia wrażenia papierowego i płytkiego. Autor zdołał nadać
głębi nawet postaciom epizodycznym. Bezdomny spod mostu jest w
stanie wywołać podobne emocje co główni uczestnicy fabuły. W
ogóle z tymi emocjami, to kolejna ciekawa sprawa. W zasadzie powinno
być jasnym, że kiedy w kryminale jeden morduje, a drugi go goni, to
protagonistą jest ten goniący i jemu kibicujemy. Tymczasem w Synu
sprawy się komplikują. I nie chodzi tu nawet o to, że staje się
po stronie mordercy, przeciwko śledczemu. Nie. Czytając, ma się
ochotę trzymać kciuki za obu z nich.
Z
tyłu okładki można przeczytać, że Fabuła
rozwija się niczym skomplikowane równanie matematyczne z wieloma
niewiadomymi.
Moim zdaniem jej – fabuły – największym plusem jest
wielowątkowość. Powieść nie skupia się jedynie na dochodzeniu.
To analiza poczynań bohaterów ubabranych po uszy w szarej prozie
życia. Każdy ma jakąś historię, która go dogania i każe
poświęcić sobie trochę uwagi, odpocząć od zabawy w kotka i
myszkę.
Zaletę, o której już pisałem, czyli mnogość przekonujących
bohaterów, można równocześnie poczytywać za minus powieści.
Przynajmniej z początku. Narracja skacze z osoby na osobę, co kilka
stron czytelnik śledzi rozwój fabuły zza pleców kogo innego. O
ile pod koniec bardzo pomaga to w odnalezieniu się w całości tej
pokręconej sprawy, o tyle początkowo wręcz przeciwnie – sprzyja
gubieniu się i zmusza do zastanowienia, o kim teraz właściwie
czytamy i skąd on się wziął.
Chwalę.
Piszę ten tekst i dochodzę do wniosku, że po raz czwarty dzielę
się naprawdę dobrą opinią o recenzowanej książce. Miałem
nadzieje, że będę mógł wylewać tu wiadra z pomyjami, zapowiada
się zupełnie odwrotnie. Z nadzieją spoglądam na listę kategorii
i łudzę się, że książki, których fabuła dzieje się w szkole
średniej, nie będą już tak zachwycające. Bo póki co – i Syn
jak najbardziej się w to wpisuje – wchodzę w 2015 rok z naprawdę
dobrymi książkami w rękach.
Tytuł:
Syn
Autor:
Jo Nesbø
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Dolnośląskie
Data
wydania: Czerwiec 2014
ISBN:
978-83-7747-879-0
Liczba
stron: 432
Okładka:
miękka