niedziela, 17 stycznia 2016

Bryliński, Kaczyński - Facecje

Czasem zdarza się, że internetowi twórcy postanawiają wydać książkę. Niekryty Krytyk wydaje ostatnio częściej, niż wrzuca filmy na kanał. Lekko Stronniczy napisali coś, co było podsumowaniem tysiącodcinkowej działalności. Kotarski przeniósł Polimaty na papier, obalając najpopularniejsze mity.

Wszystkie te książki są w porządku, ponieważ autorzy mieli świadomość, że nie mogą przenieść formatu internetowego na papier. Książka Włodka i Karola to nie zapis rozmów na tysiąc tematów, a twórca Polimatów nie napisał podręcznika. Problem pojawia się, kiedy twórca internetowego contentu dochodzi do wniosku, że chciałby to wydać w takiej formie, w jakiej wrzuca do sieci. Kropka w kropkę.



Tak powstały Facecje. Książka to swego rodzaju best of zawartości profilu Facebookowego o takiej samej nazwie. Niemal pięćdziesiąt tysięcy lajkujących nie może się mylić, prawda? Skoro strona cieszy się aż takim zainteresowaniem, musi być dobra. I jest, zdecydowanie jest. Ale tylko tak długo, jak długo funkcjonuje jako zabawny fanpage.

Po przeczytaniu pierwszych stron książki byłem urzeczony. Pomyślałem, że właśnie trzymam w rękach coś, z czego będę się niesamowicie zaśmiewał. No przyznajcie sami, kiedy na pierwszej stronie czytacie, że Ludwik XVI uznał, iż książka głowy nie urywa, ale jest na swój sposób rewolucyjna, a Marcel Proust uważa, że to strata czasu, macie prawo sądzić, że będzie śmiesznie. Przecież te dowcipy są genialne. A jednak coś potem nie gra.

Książka to właściwie przedruk tego, co możemy przeczytać na ścianie Facecji. Wybrane najlepsze teksty, zebrane w kategorie tematyczne. Znalazło się miejsce dla związków, dla patriotyzmu i kwestii ostatecznych. Najsławniejsze osobistości Polski i całego świata wypowiadają się – w statusach, komentarzach i na czatach – o tym wszystkim w taki sposób, że trudno się nie uśmiechać. Pijany Romeo pisze do Julii, żeby wyszła na balkon, a ona wyzywa go za zawracanie głowy o trzeciej w nocy. Rejtan wkurza się, że ktoś wrzucił na fejsa fotę z imprezy, na której, napruty jak szpak, pokazuje klatę. Jest śmiesznie. Tylko, kurna, na jedno kopyto.

Druk był błędem. Facecje bawią, kiedy natkniesz się na nie podczas przeglądania Sieci. Dobrze jest je dawkować. Jedna dziennie to świetny sposób na poprawę humoru. Ale przecież książek się tak nie czyta. Do książki siada się na dłużej – i o tym chyba autorzy zapomnieli. Z czasem wszystko przestaje bawić, kiedy jest podane w nieodpowiednich dawkach. Dlatego pierwsze ćwierć książki powoduje śmiech, potem jest już tylko uśmieszek, a w końcu raczej znużenie.

To dobra lektura na tron. I nie chcę, żeby to brzmiało jak obelga. Serio tak uważam. Facecje idealnie nadadzą się jako kilkuminutowa rozrywka. Ale jako książka, którą chce się przeczytać od deski do deski wypadają mizernie.

Dlatego zostanę fanem fanpage'u, a do papierowego wydania już nie wrócę. I wam także polecam takie rozwiązanie.

Tytuł: Facecje
Autorzy: Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2015
ISBN: 9788375153743
Liczba stron: 200