Chuck
Palahniuk. Facet, który napisał powieść, na podstawie której
powstał mój ulubiony film. Facet, który pisze książki w taki
sposób, że wystarczy kilka zdań, aby wiedzieć, kto jest autorem.
W końcu facet, który w każdej powieści tworzy tak wyrazistych,
mięsistych i popieprzonych bohaterów, że pamiętasz ich przez
długi czas. Jakiś czas temu przeczytałem trzy jego książki za
jednym zamachem i nieco się zapowietrzyłem. Teraz nadszedł moment
na ciąg dalszy tej znajomości. Gwiazdor przyniósł mi Kołysankę.
Chyba nauczył się, że Zniszcz ten dziennik
to nieszczególnie dobry pomysł.
Carl Streator jest dziennikarzem, o którym trudno powiedzieć, że
lubi swoją pracę. Wydaje się uważać samą ideę za fajną, ale
ma spore opory, kiedy trzeba wchodzić z buciorami w cudze życia.
Dziennikarstwo to jednak dziennikarstwo – dlatego w sezonie
ogórkowym Carl musi machnąć kilka artykułów poświęconych
śmierci łóżeczkowej niemowląt. Podczas pracy nad tym – jakże
wdzięcznym i radosnym – tematem natrafia na coś, co ma całkowicie
odmienić jego życie.
Bo poznanie kołysanki, która uśmierca zamiast usypiać, może
obrócić wszystko do góry nogami, co?
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Helen Boyle, kobieta prowadząca
agencję handlującą nawiedzonymi nieruchomościami. Jest ważnym
elementem układanki – nie tylko wie dużo o kołysance, z Carlem
łączy ją coś więcej. Tajemnica z przeszłości.
Palahniuk po raz kolejny pokazał, że nie bez powodu jest jednym z
najchętniej czytanych pisarzy w Stanach. Stworzył bohaterów,
którzy są wiarygodni. Drażnią, wkurzają, niektórzy pieprzą w
kółko o tym samym – są ludzcy. Różnie radzą sobie z władzą
nad życiem. Świadomość, że w każdej chwili mogą zabić, nie
pozostawiając po sobie żadnych śladów, jest dla nich
błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Przekonują się,
że dobre intencje i szczytne idee nie zawsze zwyciężają z
ludzkimi słabościami.
Nie
zabrakło też Palahniukowych refrenów. Były już sposoby na
przygotowanie bomby, był poradnik, jak wyczyścić jakie zabrudzenia
– Kołysankę
ubarwiają wycinki z gazet. Dobrze, że ta formuła pojawia się w
większości książek tego pisarza, czułbym się dziwnie, gdyby
tego zabrakło. Co mam dokładnie na myśli? Wtrącane co jakiś
czas, całkiem często, fragmenty połączone ze sobą w bardzo
ścisły sposób, ale często odbiegające nieco od fabuły. Na
przykład – jeden z bohaterów innej książki pracuje jako
sprzątacz. Zna się na tym jak mało kto. Skutek – jego wypowiedzi
są przerywane wtrętami na temat tego, że plamy z krwi najlepiej
czyścić octem, a wino... I tak dalej. Na początku to wybija z
rytmu, ale potem urzeka.
Świetnie
wyszło też granie chronologią. Na początku, równocześnie z
Carlem i Helen, poznajemy jeszcze Sierżanta i jego przydupasa. Dwóch
policjantów, którzy są wyraźnie powiązani z głównymi
bohaterami, najprawdopodobniej podążają ich śladem. Ci dwaj
pojawiają się co jakiś czas, a ich historia zdaje się mieć
bardzo niewiele punktów wspólnych z głównym wątkiem. W końcu
jednak wszystko staje się jasne i... kopara opada.
Palahniuk ma narąbane we łbie. Trzeba mieć, żeby pisać takie
rzeczy. I tak długo, jak długo się nie wyleczy, będę czytał go
z przyjemnością.
Tytuł:
Kołysanka
Autor:
Chuk
Palahniuk
Wydawnictwo:
Niebieska
Studnia
Rok
wydania: 2012
ISBN:
9788360979266
Liczba
stron: 286