Przy
okazji recenzji Kołysanki
wspomniałem, że zamierzam odnownić znajomość z Palahniukiem.
Dlatego też dziś parę słów o kolejnej jego książce –
Przeklęci. Zanim
jednak przejdę do recenzji, pozwolę sobie na chwilę prywaty.
Kiedy zakładałem ten blog, przyświecała mi jedna myśl. Barni,
myślałem sobie, za rok nie będziesz musiał wydawać hajsu na
książki, bo wydawnictwa same będą ci je przysyłać. Barni,
dodawałem w myślach, w końcu będziesz miał pieniądze na randki
i alkohole. Barni, kończyłem tę myśl, tylko pamiętaj, żeby
sprawdzać mejla. No i co? No i mejl milczy, skurczybyk, a
wydawnictwa jeszcze nie poznały się na moim geniuszu. Ale nie
zmienia to faktu, że quest zakończony powodzeniem. 18 stycznia 2015
wrzuciłem tu pierwszą recenzję. 20 stycznia 2016 położyłem
łapska na pierwszych książkach, które są moje tylko dlatego, że
zobowiązałem się je zrecenzować. Trochę inaczej to sobie
wyobrażałem; nie było światła reflektorów, nie było fleszy
aparatów – były ciemna piwnica i obiad w styropianowym pudełku.
Ale książki są – recenzje wkrótce.
No,
ale nie ma co przedłużać. Chuck Palahniuk – Przeklęci.
Madison Spencer nie żyje. Jest martwa tak bardzo, jak tylko może
być człowiek uduszony garotą. Wszystko wskazuje na to, że Stwórca
nie był szczególnie zachwycony jej trzynastoletnim żywotem,
ponieważ mała, tłuściutka dziewczynka trafiła do piekła. A tam
prowadzi swój pamiętnik na Tweeterze. Pewnego razu udaje jej się
porozumieć z rodzicami; dzwoni do nich z piekła i postanawia głupio
zażartować. Dowcip daje jednak dużo większe rezultaty, niż można
byłoby się spodziewać – wśród żywych zaczyna panować
chamizm, religia, według której trzeba przeklinać, bekać,
pierdzieć i pluć, żeby zostać zbawionym.
Rany. To była dziwna książka. Mówię to, doskonale wiedząc,
jakie książki zwykł pisać Palahniuk. Sama konwencja tweeterowego
bloga już jest pojechana, ale jeszcze w taki przystępny, przyjazny
sposób. Na kartach Potępionych dochodzi jednak do rzeczy,
które sprawiają fizyczny ból. Panowie, spróbujcie sobie wyobrazić
groly hole w publicznej toalecie. Dziurę zrobioną w metalu, pełną
ostrych nierówności. Boli na samą myśl o tym, jaki wypadek mógłby
się zdarzyć, co? Drogie panie, wy pewnie także jesteście w stanie
wyobrazić sobie, że to boli.
Muszę przyznać, że trochę denerwował mnie układ chronologiczny.
Nie wymagam linearnej narracji, lubię zabawy na tym polu (Memento
to jeden z najlepszych filmów ever!), ale tutaj momentami trudno
było mi się połapać. Taki urok pamiętnika – Madison przeplata
informacje o tym, co dzieje się teraz, ze wspomnieniami, kiedy to
spędzała czas z babcią na północy stanu albo z rodzicami w
Amsterdamie, Atenach czy Antwerpii. Sądzę jednak, że dało się to
lepiej uporządkować.
Przeklęci
to kontynuacja Potępionych,
których nie było mi dane czytać. Być może lektura wcześniej
części rzuciłaby inne światło na tę powieść. Teraz mogę
stwierdzić jedynie, że trzeba być naprawdę świetnym pisarzem, by
wśród tak abstrakcyjnych, popieprzonych wydarzeń przemycić
filozoficzne dygresje. Nie jakichś najwyższych lotów, ale zawsze.
Zresztą – niektórym nie udaje się napisać spójnego, logicznego
opowiadania obyczajowego. Tutaj dzieją się prawdziwe cuda na kiju,
a jednak wszystko trzyma się kupy.
Cholera. Napisałem tekst i dotarło do mnie, że niewiele w nim
recenzji jako takiej. Umówmy się – następnym razem będzie
lepiej. Ta książka jest po prostu zbyt dziwna, moje kompetencje
recenzenckie do niej nie przystają.
Tytuł: Przeklęci
Autor: Chuck Palahniuk
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Data wydania: 2015
ISBN: 9788360979358
Liczba stron: 336
Tytuł: Przeklęci
Autor: Chuck Palahniuk
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Data wydania: 2015
ISBN: 9788360979358
Liczba stron: 336