niedziela, 20 września 2015

Emily Brontë - Wichrowe Wzgórza

Recenzja #35 Klasyczny romans

Bałem się tej kategorii, o rany, jak się jej bałem. Jakoś – zupełnie nie wiem dlaczego, serio! – nie pałam sympatią do tego gatunku. Przy okazji okazało się, że Wy nie pałacie szczególną sympatią do mnie – wrzucony na Fanpejcz post o tym, że muszę odbębnić również tę kategorię cieszył się większym zainteresowaniem niż niemal wszystkie dotychczasowe wpisy. Bardzo mi miło wiedzieć, że mam w Was takich oddanych i kochających fanów, serio. Dziękuję.

Co się napociłem przy lekturze. Nienawidzę czytać dwóch książek jednocześnie, ale tym razem nie było innego wyjścia. Jakoś nie pasowało mi, żeby dwumetrowy, zarośnięty chłop czytał w tramwaju czy pociągu romansidło. Musiałem podjąć zdecydowane kroki, więc przełamałem się i w miejscach publicznych czytałem Puzo. Recenzja już w następną niedzielę. Póki co jednak Emily Brontë i Wichrowe Wzgórza. Romans wszech czasów, jak można przeczytać na okładce.



Pan Lockwood postanowia uciec od społeczeństwa i zaszyć się w wynajmowanej posiadłości – Drozdowym Gnieździe. Osobą, od której bierze w dierżawę tę posiadłość, jest niejaki Heathcliff. Posępny samotnik zamieszkujący Wichrowe Wzgórza. Lackwood decyduje się złożyc mu wizytę i poznać właściciela tych terenów. Atmosfera panująca w domu Heathcliffa jest przytłaczająca. Lackwood wraca do Drozdowego Gniazda i wypytuje swoją służącą o historię ludzi, których niedawno poznał. Elen zaczyna swoją opowieść, jednocześnie rozpoczynając główny wątek książki.

Jestem w szoku, bo wcale nie czytało mi się tak tragicznie, jak zakładałem. Nie zostałem fanem romansów i z pewnością nie będę chciał w najbliższej przyszłości sięgnąć po kolejny (więc sorki, ale za szybko Dumy i uprzedzenia nie ruszę!), ale ani razu nie usnąłem lad lekturą i nie miałem ochoty cisnąć książki w kąt. Mało tego, udało mi się nawet nieco wczuć w rozgrywającą się historię

Autorstwo Wichrowych Wzgórz jest kwestią sporną – istnieje możliwość, że Emily Brontë wcale nie napisała tej powieści, a prawdziwą autorką jest jej siostra, Charlotte. Jeżeli jednak utwór wyszedł spod pióra Emily, czapki z głów. Ta kobieta nie napisała żadnej innej powieści, a debiutując zdołała doskonale posłużyć się kompozycją szkatułkową. Lackwood opowiada historię, w której często przytacza historię opowiadaną przez Elen, której również zdarza się przytaczać słowa Cathy. I wszystko to składa się w spójną, konsekwentną całość – kompozycja jest zdecydowanie mocną stroną tej książki.

Odpychający są natomiast bohaterowie. Na korzyść powieści przemawia, kiedy jedną z pierwszopolanowych postaci da się lubić. Po prostu – chętniej czytamy o losach kogoś, z kim sympatyzujemy. Tymczasem postaci przedstawionych w Wichrowych Wzgórzach po prostu nie sposób lubić. No, okej, Lackwood niczym nie podpadł, ale on się właściwie nie liczy, tak samo Elen. Wszyscy ci, których losy były najistotniejsze dla powieści, są po prostu odrzucający. Heathcliff to psychopata, obie Cathy mają bzika na punkcie swojej osoby, a młody Linton jest tak irytujący, że czasem ma się ochotę wejść do książki i dać mu w mordę, żeby się w końcu ogarnął. Edgar nie ma jaj, żeby walczyć o swoje, a Heratona może i dałoby się lubić, bo chłopak ma potencjał, ale wszyscy dookoła traktują go jak półgłówka i podczłowieka, co także z niego czyni antypatycznego bohatera.

Mam w ogóle spore wątpliwości, czy to na pewno jest romans. A jeśli tak – to czym właściwie jest romans. Spodziewałem się książki o miłości, wzdychaniu do siebie i maślanych oczach. Dostałem historię pełną nienawiści, uprzykrzania sobie życia i robienia wszystkiego, żeby ludzie dookoła cierpieli. Pierwsze polskie tłumaczenie ukazało się pod tytułem >Szatańska miłość i wydaje mi się, że idealnie oddawał on treść utworu. <

I jak tu teraz podsumować Wichrowe Wzgórza? Fabuła nie zaskakuje zwrotami akcji, ale ma w sobie coś, co wciąga i budzi zainteresowanie. Bohaterowie to ludzie, których nigdy nie chciałoby się spotkać na swojej drodze, ale są wyraziści i dość dobrze rozpisani – chociaż czasem, na przyład w przypadku Lintona, nieco wkurzało wyjaskrawienie jednej, jedynej cechy charakteru i zatarcie wszystkich pozostałych. Jeżeli ktoś lubi takie powieści, utrzymane w gotyckim klimacie, przegadane i pełne emocjonalnego biadolenia i utyskiwania nad własnym losem, polubi Wichrowe Wzgórza. Jeżeli nie... no cóż, to nie.

Tytuł: Wichrowe Wzgórza
Autor: Emily Brontë
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2013
ISBN: 9788324020768
Liczba stron: 368