czwartek, 3 września 2015

Karen Dionne - Dochodzenie. Na styku

Nieco się zagalopowałem z odhaczeniem książki, która powstała na podstawie telewizyjnego show, bądź też owe powstało bazując na niej. Połasiłem się na Lema i jakąś niekoniecznie znaną niemiecką adaptację. Tymczasem okazuje się, że niedługo potem w ręce wpadła mi książka, która pasowałaby tam zdecydowanie lepiej. Jak się człowiek spieszy, to w challenge'u grzeszy. Trudno. I tak napiszę parę słów.

Jeżeli wszystko dobrze zrozumiałem, z Dochodzeniem to dłuższa historia. Najpierw był duński serial. Na jego podstawie powstał serial produkcji amerykańskiej – ten widziałem i mogę zapewnić, że warto się nim zainteresować. Amerykański serial dał początek serii książek opartych na tej wersji. Kiedy książki bazujące na sezonach serialu były już gotowe, kolejna osoba – Karen Dionne – zdecydowała się stworzyć swój dodatek do całości. I tak oto od serialu duńskiej produkcji doszliśmy do książkowego prequelu usytuowanego w Seattle. Właśnie zakończyliśmy nasze prywatne dochodzenie. Przejdźmy więc do tego autorstwa Karen Dionne. Dochodzenie. Na styku.



Seattle. Osiedle przyczep kempingowych udających domy. W jednej z nich producent metamfetaminy, Neil Campbell, pracuje nad kolejną partią narkotyku. Kiedy wszystko wybucha i przyczepa staje w płomieniach, mężczyzna doznaje dotkliwych poparzeń. W tym samym czasie policja odnajduje w pobliżu dwa ciała z przestrzelonymi głowami. Ofiarami są bracia. Sprawa zostaje przydzielona detektyw Linden z wydziału zabójstw. Przypadkowo wplątany zostaje w nią także Holder, tajniak próbujący zinfiltrować narkotykowe środowisko.

Z okładki dowiedziałem się, że książka jest thrillerem. Dreszczowcem. Bez przesady – to zwykły kryminał, podczas lektury którego ciary nie chodzą po plecach, nie obgryza się też paznokci ze zdenerwowania. Intryga nie jest najwyższych lotów, ale wszystko rozwija się w bardzo dobrym tempie. Nie za szybko, żeby mieć wszystko podane jak na dłoni, ale także nie nazbyt powoli – jakby autorka była świadoma, że czytelnik nie będzie czuł potrzeby główkowania przez wiele stron. Dzięki temu Dochodzenie. Na styku nie nudzi i staje się przyjemną lekturą na dwa wieczory. Nie pozostawi jednak w czytelniku większych emocji. Ot, przeciętny kryminał, który co prawda nie wymaga znajomości serialu do zrozumienia, ale wszyscy fani The Killing na pewno spojrzą na książkę przychylniej.

Oglądając serial, byłem totalnie zauroczony postacią Holdera. I niesamowicie zażenowany poczynaniami Linden. Nie przekładało się to jednak na przyjemność z oglądania – wykreować postać, która będzie wkurzać na każdym kroku to też wyższa szkoła jazdy! Podczas lektury towarzyszyły mi podobne odczucia; fragmenty poświęcone Holderowi czytałem z o wiele większą radością niż te o Linden. Sarah szwędała się tylko od podejrzanego do podejrzanego i zadawała kolejne pytania, Stephen angażował w pracę tajniaka całego siebie – inaczej się nie dało – razem ze swoimi przemyśleniami i filozofią życiową.


Na plus zasługuje zgrabne manewrowanie postaciami tych dwojga w taki sposób, żeby ani razu nie zamienili ze sobą choćby dwóch słów. Niby odwiedzają te same miejsca, niby – pośrednio – pracują nad tą samą sprawą, obracają się wśród tych samych ludzi, ale nigdy na siebie nie wpadają. I dobrze, przecież muszą się poznać dopiero w pierwszym sezonie serialu!

Tytuł: Dochodzenie. Na styku
Autor: Karen Dionne
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2015
ISBN: 9788364700651
Liczba stron: 304