środa, 9 września 2015

Monika Jaruzelska - Oddech

 Nigdy nie byłem szczególnie zaangażowany politycznie. Są rzeczy, które mnie interesują – ale to raczej te interesujące wszystkich – są rzeczy, na które mogę spojrzeć, ale bez większego wczucia i są takie, których sensacyjności kompletnie nie potrafię zrozumieć. Jedną z tych ostatnich jest na przykład wprowadzenie stanu wojennego. A raczej osoba generała Jaruzelskiego – co trzeba mieć w głowach, żeby rok w rok urządzać mu pikiety pod oknem?



Kiedy przeczytałem pierwsze zdanie Oddechu Moniki Jaruzelskiej – córki generała – trochę się przestraszyłem. Obawiałem się, że trzymam w rękach książkę, której nadrzędnym zadaniem będzie wybielenie postaci ojca, rozmówienie się z jego przeciwnikami i wałkowanie w kółko tematu 13 grudnia. Bo tata umarł i trzeba postawić kropkę w pewnych sprawach.

Na szczęście się myliłem. Owszem, tata umarł i rzeczywiście trzeba postawić kropkę, ale w zupełnie innym miejscu. Oddech jest przede wszystkim książką o stracie, żałobie i przemijaniu. O życiu. Słyszałam pierwszy oddech mojego syna i ostatni oddech mojego ojca. Czas się domknął. Jaruzelska napisała tę powieść, aby ostatecznie pożegnać się z tatą. Tak myślę.

Kobiety piszą inaczej. Pozornie o pierdołach, ale w tych pierdołach potrafią zawrzeć głębszą treść. Piszą prosto i ciepło, nawet jeśli dotykają trudnych i zimnych kwestii. Oddech niemal przez cały czas dotyka tematyki śmierci i żałoby, ale często robi to w bardzo zawoalowany sposób. Jaruzelska zdecydowała się o swojej żałobie w formie dziennika. Pierwszy wpis powstał w grudniu 2014 roku, ostatni jest z kwietnia. Zaczęła pisać pół roku po śmierci generała, żeby skończyć na miesiąc przed jej rocznicą. W tym czasie zdążyła zapalić papierosa, chociaż zerwała z nałogiem. Wytłumaczyć synowi, że życie pozagrobowe to to, które dzieje się tu i teraz – wszak wszyscy żyjemy poza grobami. Zastanowić się nad szkolnymi ściągami i napisami wyrytymi na ławkach. Utrata przewijała się przez to wszystko jedynie w tle. Była gdzieś z tyłu, nie pchając się czytelnikowi przed oczy. Jakby autorka, jedynie stymulowana tym jednym uczuciem, poczuła potrzebę, żeby wygadać się tak ogólnie – o wszystkim.

Nie mogłem się jednak oprzeć momentami wrażeniu, że książka jest pisana na siłę. Na takie myślenie naprowadzały mnie liczne cytaty – często cały rozdział składał się jedynie z przytoczonych tekstów. Co ja, pytam uprzejmie, mam w rękach? Jaruzelską czy Czarodziejską górę Manna? Gdybym chciał czytać Iwaszkiewicza, czytałbym Iwaszkiewicza, a nie Oddech. Nie lubię być oszukiwany.


Czerwone i Czarne wydaje specyficzne książki. Takie, które sięgają trochę głębiej, które można czytać łatwo i bez skupienia, a można się w nie wczytać i znaleźć coś więcej. Oddech do takich właśnie należy – chociaż nie jest majstersztykiem.

Tytuł: Oddech
Autor: Monika Jaruzelska
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: 2015
ISBN: 9788377001905
Liczba stron: 272