wtorek, 4 sierpnia 2015

Palahniuk, Stewart - Fight Club 2 – Pilot i #1.

Niektórzy wymyśleni przyjaciele nigdy nie odchodzą.

Pamiętacie bezimiennego narratora z literackiego debiutu Chucka Palahniuka? Okazuje się, że ma on jednak imię – Sebastian. Od wydarzeń związanych z Tylerem Durdenem minęło już dziesięć lat. Sebastian zaczął łykać tabletki, które pozwoliły mu zapanować nad swoim alterego. Niestety wyprały go także z chęci do życia. Stał się nudnym, pozbawionym motywacji korposzczurem. Kimś dokładnie takim, jak przed dziesięcioma laty, jeszcze w czasach zanim wybuch zniszczył jego mieszkanie i cały dobytek.



Coś się jednak zmieniło – Sebastian ma żonę, Marlę. Kobieta czuje się coraz bardziej sfrustrowana, nie w takim człowieku się przecież zakochała. Tęski za wariatem, który potrafił wywrócić jej świat do góry nogami, czy to pokręconymi działaniami, czy genialnym seksem. Na domiar wszystkiego jest jeszcze syn – nieprzewidziane skutki pierdolenia się dla sportu. Młodzieniec zaczyna wykazywać duże zainteresowanie materiałami wybuchowymi. Brzmi znajomo?

Pewnie. Pierwszy zeszyt, poza zmianą stanu matrymonialnego Sebastiana, wydaje się być kalką początkowych rozdziałów książki. Mamy faceta, którego życie zamyka się w katalogach IKEI i pracy za biurkiem. Mamy niezadowolenie z takiego stanu rzeczy. Mamy w końcu wiszącego nad wszystkim Tylera Durdena, który – jak się okazuje – nie zginął wtedy w wieżowcu. Trwał cały czas, kryjąc się gdzieś z tyłu głowy Sebastiana i tylko co jakiś czas przejmując kontrolę, żeby niepostrzeżenie rządzić światem.

Aha! No i mamy nagły wybuch, który ma zwiastować początek czegoś zupełnie nowego. Mam nadzieję, że rzeczywiście będzie to coś zupełnie nowego, bo jeden Fight Club już czytałem i nieszczególnie podoba mi się wizja śledzenia drugiej identycznej historii.

Deja vu?
Pilot serii jest bardzo krótkim streszczeniem tego, co działo się w książce – na tyle krótkim, że nie wydaje mi się, aby wystarczył jako wprowadzenie. Ale to dobrze, bo zmusi każdego, kto chciałby sięgnąć po komiks, do wcześniejszego zapoznania się z powieścią lub filmem. A zarówno powieść jak i film są świetne, więc warto.

Na duży plus zasługują humor – podczas kilkunastominutowej lektury zaśmiałem się parę razy – i grafika. Okładki są naprawdę świetne. Sam komiks narysowany jest dość rzemieślniczo, ale ładnie. Na uwagę zasługują też realistycznie wyglądające obrazki przysłaniające kadry – wygląda to, jakby czytelnik rozsypał na zeszycie pigułki albo płatki róży. Zabieg, chociaż w zasadzie prosty, bardzo dobrze współgra z bijącym z Fight Clubu przekazem.

Więcej wrażeń pewnie za jakiś rok, po ukazaniu się i przeczytaniu całości. Na ten moment mogę tylko wyrazić nadzieję, że Palahniuk wie, co robi i dobrze wszystko przemyślał. Nie chciałbym, żeby sequel po tylu latach okazał się tylko nieudolnym skokiem na kasę.


I to by było na tyle. I tak złamałem już pierwsze dwie zasady Klubu.

Tytuł: Fight Club 2 Pilot / #1
Autorzy: Chuck Palahniuk, Cameron Stewart
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Data wydania: 2015
ISBN: 9788360979372 / 9788360979365
Liczba stron: 16 / 28