niedziela, 22 listopada 2015

Jerzy Pilch - Spis cudzołożnic

Recenzja #44 Książka, która została wydana w roku twoich narodzin

Za mało czytałem Pilcha, żeby móc powiedzieć, że jestem fanem jego literatury. Dwie książki wiosny nie czynią, jak mówi stare porzekadło. Tak się jednak złożyło, że już Pod Mocnym Aniołem zrobiło na mnie tak dobre wrażenie, że kiedy zorientowałem się, że w 1993 roku po raz pierwszy wydano Spis Cudzołożnic, bez większego namysłu zdecydowałem, że to właśnie będzie książka, którą przeczytam przy okazji tej kategorii.


Główny bohater, Gustaw, jest polonistą. Niespełnionym literatem, miłośnikiem kobiet i albańskiego koniaku, mężem i życiowym nieudacznikiem. Takim totalnym niedojdą, jeśli mamy być szczerzy. Pewnego dnia dzwoni do niego telefon – okazuje się, że do Krakowa przyjedzie szwedzki intelektualista i potrzeba kogoś, kto oprowadziłby go po mieście. Gustaw nadaje się do tego najlepiej, więc pada na niego. I stąd bierze się cała historia.

Trudno tak naprawdę powiedzieć, czy ten Szwed rzeczywiście błąka się za Gustawem. Trudno nawet jednoznacznie stwierdzić, czy sam Gustaw w ogóle gdzieś chodzi, a nie tylko siedzi w bezruchu, podziwiając panoramę Krakowa i pozwalając myślom błądzić po mieście. Jakkolwiek nie jest, ta wycieczka ze szwedzkim intelektualistą jest jednocześnie wycieczką przez życie Gustawa. Jest podróżą po jego wielkich planach, które spaliły na panewce, po jego podbojach miłosnych, które nie miały nic wspólnego z filmowymi miłościami, a także po jego traumach z dzieciństwa, ciągnących się za bohaterem do dziś. Nie brak także rozważań nad kondycją polskiego protestantyzmu.

Za tymi tematami Pilch przemyca wszystko to, co zdaje się być dla niego typowe – ironiczne filozofowanie o życiu ukryte za groteskowymi scenami. Nie brak też wzmianek o pociągu do alkoholu. Sam język nie jest tak piękny – choć, zdaniem wielu, bardziej pasowałoby tu określenie grafomański – jak w nowszych książkach autora, ale wciąż pojawiają się momenty, którymi można się zachwycić.

No i Kraków. Ale ja uwielbiam to miasto, więc nie jestem obiektywny.