Trudno
uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno temu Iran był zupełnie
normalnym krajem. Normalnym z mojego, polskiego punktu widzenia, ma
się rozumieć. Takim, w którym kobiety mogły nosić spodnie albo
sukienki, pary nie musiały randkować potajemnie, a sąsiedzi
rozmawiali ze sobą otwarcie, bez obaw przed wzajemnymi donosami.
Irańska
rewolucja islamska wydaje mi się wciąż tak nieprawdopodobna. W
przeciągu roku sterroryzowano mieszkańców, narzucono im nowe,
zupełnie nieprzystające do dotychczasowych zasady, odebrano wiele
praw, które zastąpiły – często absurdalne – obowiązki.
Komiks
Persepolis autorstwa Marjane
Satrapi to graficzna autobiografia. Autorka, urodzona w 1969 roku w
Iranie, miała wątpliwą przyjemność dorastać w czasie, kiedy
dokonywał się przewrót. Mogła z perspektywy dziecka przyglądać
się zachodzącym zmianom i interpretować je tak, jak na
dziesięciolatkę przystało.
Młoda Satrapi postrzegała świat w skrajnościach. Idealizowała i
demonizowała, próbując w dziecięcy sposób oswoić nową
rzeczywistość. Wujek, który brał udział w protestach i został
za to wtrącony do więzienia, stał się w oczach nastolatki wielkim
bohaterem. Młodzieńcza nieświadomość sprzyjała Marjane w
pochopnym rozsądzaniu, kto jest dobry, a kto zły i komu należy się
przychylność, a komu pogarda.
Nie jest tak jednak ciągle. Satrapi dojrzewa na kartach komiksu,
staje się coraz starsza, a tym samym zaczyna coraz więcej rozumieć.
Dużą rolę w kształtowaniu jej światopoglądu odgrywają również
rodzice. To ich wypowiedzi i wyjaśnienia pozwalają czytelnikowi
zobaczyć islamską rewolucję również z perspektywy bardziej
świadomych, dojrzalszych uczestników.
Autorka nie próbuje się idealizować i wybielać. Nie stara się
tuszować bardziej wstydliwych okresów swojego życia. Jej
dojrzewanie – a więc okres buntu – przypadło na czas, kiedy ze
wszech stron otaczały ją zakazy i ograniczenia. Na co dzień
spotykała się z restrykcjami ze strony islamskiego rządu, swoje
trzy grosze dokładali także rodzice, którzy – chociaż starali
się być liberalni – w obawie o córkę, musieli ją temperować.
W
pewnym momencie swojego życia Satrapi trafiła do Wiednia. Miało
jej to ułatwić wejście w dorosłość, pozwolić na rozwijanie się
w wolnym kraju. Właśnie ta wolność wydaje się być katalizatorem
zdarzeń, które nastąpiły później. Dziewczyna, do tej pory
zmuszona do ciągłego pilnowania się, wreszcie mogła odetchnąć
pełną piersią. Nie, wróć. Nie do końca pełną, jeśli wziąć
pod uwagę narkotyczny dym, który niemal nieprzerwanie zajmował jej
piersi. Satrapi się zżuliła.
Ale
to nie koniec tej historii. Żule nie wydają komiksów nagradzanych
na festiwalach. Persepolis
zahacza również o wojnę Iranu z Irakiem, pokazuje także mentalne
odrodzenie się bohaterki, opowiada o ponownym ukształtowaniu się w
niej uczuć związanych z ojczystym krajem i odbudowywaniu relacji z
rodziną.
Persepolis
czytałem bezpośrednio po recenzowanym niedawno Fun Home,
dlatego nie mogę powstrzymać się przed porównaniem. Tym bardziej,
że obie te powieści graficzne występują często razem, jako jedne
z najlepszych komiksów w dziejach. Uważam, że Persepolis
jest lepsze – a przynajmniej mi czytało się je przyjemniej. Może
to kwestia rysunku, który, chociaż żaden ze mnie znawca grafiki,
bardzo mi się spodobał. Utrzymane w czerni i bieli, proste
ilustracje cieszyły oko. Nie bez znaczenia był z pewnością
również humor – częściowo zawdzięczany dziecięcej narracji, a
częściowo zdystansowaniu i ironii.
Wniosek po lekturze obu pozycji – czyżby komiks był idealnym
medium do przystępnego mówienia o nieprzystępnych sprawach?
Tytuł: Persepolis
Autor: Marjane Satrapi
Data wydania: 2015
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328102873
Liczba stron: 352