niedziela, 21 czerwca 2015

Piotr Pytlakowski - Szkoła szpiegów

Recenzja #22 Książka oparta na faktach

Reportaże to ten rodzaj literatury, który rozwija chyba najbardziej. Czytanie o smokach nie czyni cię mądrzejszym. Poznawanie historii miłosnych młodych Angielek może pozwoli opracować jakieś genialne pick up lines, ale po odłożeniu na półkę takiego romansidła nie sposób powiedzieć: O! A więc pewne aspekty świata wyglądają właśnie tak! Beletrystyka jest super, owszem, nie chcę jej nic odejmować, ale wydaje mi się, że to właśnie reportaże są w literaturze tym, co pozwala czytelnikowi rozwinąć się najmocniej.

Więc rozwińmy się razem!


Stare Kiejkuty. Niewielka wioska nad jeziorem niedaleko Szczytna, utrzymująca się głównie z turystyki. Na początku lat siedemdziesiątych minionego wieku zaczęły często kursować tamtędy transporty wojskowe. Nie wożono jednak sprzętu militarnego – żołnierze przewozili artykuły budowlane. Niedługo życie mieszkańców Starych Kiejkut miało się zmienić.
W lesie, niewidoczna dla przejeżdżających, powstawała szkoła. Szkoła Szpiegów. Jednostka Wojskowa 2669. Miejsce, w którym do dziś szkoli się agentów wywiadu.

W PRLu polski wywiad był uznawany za światowe TOP 5. Amerykanie i Rosjanie przewyższali nas pod wieloma względami, ale z angielskimi i francuskimi szpiegami mogliśmy rozmawiać jak równy z równym. Duży w tym udział otworzonego w Starych Kiejkutach Ośrodka Szkolenia Agencji Wywiadu. Książka Piotra Pytlakowskiego nie skupia się jednak przede wszystkim na samej szkole. Czytelnik zapoznaje się przede wszystkim z metodami działań szpiegów, dowiaduje się, w jaki sposób byli oni werbowani oraz jakimi technikami posługiwali się później, aby pozyskiwać własnych agentów. Wspomniane są zdrady, które mocno zaszkodziły rodzimemu wywiadowi, mówi się również o obecnej sytuacji – kiedy po upadku PRLu wśród odpowiedzialnych za Ośrodek zaczęły uzewnętrzniać się konflikty, powstawać stronnictwa.

Książka podzielona jest na dwie zasadnicze części. W dużej mierze tworzą ją wywiady z absolwentami szkoły w Starych Kiejkutach. Reporter wypytuje szpiegów po części o ich szkolenie, po części też o późniejsze zadania. Niektórzy odpowiadają ochoczo, inni są raczej powściągliwi. Każdy ma jakiś temat, o którym woli nie wspominać. Każdy także inaczej patrzy na swoją wojskową karierę dziś, z perspektywy lat.

Druga część jest sfabularyzowana. To bardzo trafiony zabieg – po zapoznaniu się z metodami szkolenia oraz pracy szpiega, czytelnik może przyjrzeć się, opartej na faktach, historii jednego z nich. Towarzyszy mu podczas werbunku, poznaje zasady indywidualnego szkolenia, a w końcu dowiaduje się o jego poczynaniach za granicami kraju.

Nie jest to, oczywiście, trzymająca w napięciu historia, opisy i zabiegi literackie nie rzucają odbiorcy na kolana. Pozostajemy cały czas w konwencji reportażu, Pytlakowski całą Szkołę Szpiegów pisze dość surowym, ciosanym językiem. Nie jest to jednak minus – dzięki krótkim zdaniom i konkretnym informacjom lektura nabiera rozpędu, a całość czyta się całkiem dobrze.

Książka godna polecenia chyba przede wszystkim ludziom zainteresowanym tematyką. Chociaż... moja miłość do wojska skończyła się gdzieś pomiędzy zabawkowymi żołnierzykami i Szeregowcem Ryanem, a mimo tego nie mogę powiedzieć, że żałuję czasu poświęconego Szkole Szpiegów.


Tytuł: Szkoła szpiegów
Autor: Piotr Pytlakowski
Data wydania: 2014
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
ISBN: 9788377001585
Liczba stron: 288