wtorek, 2 czerwca 2015

Czteropak imprezowy

Wyobraź sobie, że jesteś na imprezie. Początkowo było całkiem sympatycznie – rozmowy, śmiechy, smaczne żarcie. W końcu jednak nadszedł moment, w którym coś przestało grać. Może to kwestia za małej ilości alkoholu, może średnio gadatliwego towarzystwa, a może po prostu ciśnienie jest do bani.

Przyczyny nie są istotne. Ważne jest, co ty wtedy robisz. A robisz Coś, Coś przez duże C. Coś, co inni będą w przyszłości wspominać, co pozwoli ci zostać królem tej imprezy, co sprawi, że reszta podziękuje ci za uratowanie sytuacji. Poczuj na sobie blask reflektorów, napawaj się wpatrzonymi z podziwem parami oczu.

Wyciągnij czteropak imprezowy.

Do tej pory wspominałem tu o mniej lub bardziej rozbudowanych grach. Większość z nich wymagała nieco inicjatywy ze strony graczy. Należało poświęcić kilka dłuższych chwil na zaznajomienie się z zasadami, rozgrywka mogła zajmować sporo czasu i często wiązała się z pewnym wysiłkiem umysłowym.
Opisywanych dziś gier nie nazwę przeznaczonymi dla bezmózgów, ale zdecydowanie zasługują na miano lekkich i przyjemnych, idealnych na zmierzającą ku zamułce imprezę.




Na pierwszy ogień gra, która sprzyja pobudzeniu synaps w mózgu, jednocześnie nie wymagając od graczy pierwiastkowania do piątego miejsca po przecinku. Kieszonkowy bystrzak – gra prosta jak konstrukcja drutu. O co chodzi? Kieszonkowy bystrzak to tak naprawdę nic ponad talię kart. Na jednej stronie każdej karty widnieje litera z alfabetu, na drugiej – kategoria. Talię kładzie się literami ku górze, a potem odkrywa leżącą na szczycie i kładzie obok – tworząc tym samym parę litera-temat. Kto pierwszy powie (nie okłamujmy się, w rzeczywistości to raczej wrzask) hasło na daną literę pasujące do kategorii, zgarnia odkrytą kartę. I tak w kółko. Zwycięzcą zostaje oczywiście ten, kto uzbiera najwięcej kart. Gra oferuje jeszcze dwa warianty, ale główny zamysł wszystkich jest jednakowy.



Czarne historie – coś dla miłośników zagadek i absurdalnych anegdot. W tym przypadku również otrzymujemy talię kart. Na jednej stronie znajduje się cała, opisana ze szczegółami historia, a na drugiej krótka, zawoalowana notka, mająca służyć graczom za punkt wyjścia. Jedna z osób przyjmuje rolę narratora, który zapoznaje się z całą historią, a następnie odczytuje pozostałym jej krótszą wersję. Chodzi o to, aby poprzez zadawanie pytań, na które narrator może odpowiadać jedynie tak lub nie, rozgryźć, co tak naprawdę się wydarzyło. A stać mogło się naprawdę wiele – od morderczych zwierząt i huraganów, przez zatrute żarcie po głupie pomysły z niewypałami w roli głównej.



5 sekund ma nieco wspólnego z Kieszonkowym bystrzakiem. Co konkretnie? Trzeba bardzo szybko myśleć i jeszcze szybciej mówić. Na grę składają się ci, którzy chcą ją kupić plansza z pionkami, klepsydropodobny gadżet do odmierzania czasu i karty. Na każdej z kart znajduje polecenie, które rozpoczynają słowa wymień trzy. Wymień trzy zielone potrawy. Wymień trzy stolice. Wymień trzy zastosowania patyka. Wydaje się proste, ale kiedy osoba siedząca po twojej lewej skończy czytać, czas rusza. No, cwaniaczku, wymień trzy rzeczy, które mogą zastąpić piłkę w pięć sekund!



Okej, trzy razy stymulowaliśmy szare komórki, teraz pora oddziałać na układ psychoruchowy. Jungle speed lub polskie Prawo dżungli – gra, przy której może polać się krew, istnieją także szanse na zbicie donicy bądź złamanie stołu. Co dostajemy? Talię kart z przeróżnymi wzorkami oraz drewniany totem. Talię dzielimy po równo (no, w miarę, ain't nobody got time for that. Zresztą – prawo dżungli!) pomiędzy graczy, totem stawiamy pośrodku, aby każdy miał go w zasięgu ręki i... start. Każdy po kolei odkrywa kartę, w kółko, w kółko, w kółko. Nic nie dzieje się do momentu, kiedy dwójka graczy nie będzie miała akurat przed sobą jednakowego wzoru. Wtedy rozpoczyna się pojedynek. Należy chwycić totem; kto pierwszy, ten lepszy. Wyszarpywanie, podgryzanie i skakanie sobie do gardeł jest jak najbardziej wskazane. Zwycięzca oddaje swoje odkryte dotąd karty przegranemu. Jednak jeśli się pomyli i chwyci totem w nieodpowiednim momencie, za karę zbiera karty odkryte przez wszystkich graczy.


Gier, które są łatwe, proste i przyjemne, wyszło naprawdę wiele. Mam pełną świadomość, że ten czteropak nie wszyscy uznają za idealny, a niektórzy stwierdzą wręcz, że wyciągnięcie akurat tych gier byłoby ostatecznym ciosem dla każdej imprezy. Dlatego zapewniam, że ten pierwszy zaserwowany przeze mnie pakiet nie będzie ostatnim!