niedziela, 6 grudnia 2015

Bauer, Kaye - Wigilia we dwoje

Recenzja #46 Świąteczna książka

Lubię czasami obejrzeć jakiś lekki, niezobowiązujący film. Może być nawet nastawiony na perypetie miłosne, jeżeli nie wieje od niego straszliwym kiczem. Nie wzbraniałem się przed oglądaniem Przetrwać święta, a Love actually nawet całkiem lubię i jestem przekonany, że jeszcze kiedyś najdzie mnie ochota, żeby to obejrzeć. Dlatego kiedy zobaczyłem, że mam przeczytać książkę, której akcja dzieje się w czasie świąt, pomyślałem – okej, to będzie jakaś lekka lektura z romansem w roli głównej. Nie czytuję takich rzeczy z reguły, a przy tym wyzwaniu miałem zacząć czytać rzeczy, po które na co dzień nie sięgam – więc pasuje jak ulał. I tak oto trafiłem na książkę o porywającym tytule Wigilia we dwoje.

Jakość grafiki adekwatna do jakości powieści ;)


Charli McKenna jest właścicielką firmy Prawie jak żona. Zasadniczo zajmuje się ona świadczeniem usług dla zabieganych, stale zapracowanych biznesmenów. Nie masz żony, a ktoś musi przygotować kolację dla współpracowników? Załatwimy to. Musisz przygotować dom na przyjęcie? Zgłoś się do nas. To usługi tego typu.

Pewnego dnia do firmy zgłasza się Max Taylor, bogaty i niesamowicie przystojny facet. Ma dość nietypowe zlecenie – chce, żeby Charli udawała jego żonę na pełny etat. Dziewczyna ma się do niego wprowadzić i utrzymywać towarzystwo Maksa w przekonaniu, że są parą. W pierwszej chwili Charli nie chce się na to zgodzić, ale potem wizja pływania w pieniądzach i piękny uśmiech Maksa ją przekonują. Oczywiście wszystko ma przebiegać profesjonalnie i nie może być nawet mowy o jakimkolwiek zaangażowaniu emocjonalnym.

Ale – co za niespodzianka! - serce nie sługa. I oni jednak się w sobie zakochują, jednak zostają szczęśliwą parą, jednak profesjonalizm przestaje być ważny, kiedy do głosu dochodzą uczucia. Cóż za zaskoczenie, cóż za plot twist, cóż za nieszablonowość.

Nie no, tak bardziej serio – doskonale wiedziałem, za jaką książkę się zabieram i nie miałem największych wątpliwości, jak potoczą się losy bohaterów. To ten typ literatury, przy którym wystarczy przeczytać kilka pierwszych stron, aby nie musieć już czytać dalej. Ja jednak naiwnie liczyłem na jakieś smaczki. Nie będzie zaskakująco, to może chociaż zabawnie? Wzruszająco?

Było do bólu naiwnie i słabo. Na miejscu kobiet bym się obraził, bo książka pokazuje, że można być totalnym dupkiem, ale mieć trochę hajsu i dzięki temu zdobyć prawdziwą miłość każdej laski. Będąc facetem też czuję się urażony, bo główny bohater, zdobywca kobiecych serc i chyba wzór idealnego mężczyzny, jest płytki jak kałuża i nie ma absolutnie nic do zaoferowania. Jest personifikacją tej książki?

Brakowało jakiejkolwiek sceny, która wywołałaby emocje. A nie, sorry. Moment, w którym Max stwierdził, że Charli wie o nim więcej niż przyjaciele wprawił mnie w zażenowanie. Bo w powieści nie było właściwie ani słowa o tym, jak oni się nawzajem poznają i odkrywają. Było natomiast dużo spontanicznych pocałunków, plucia sobie za nie w brodę i kolejnych pocałunków.

Muszę obejrzeć Love actually i odzyskać wiarę w romantyczno-świąteczne rzeczy. Udanych Mikołajek!

Tytuł: Wigilia we dwoje
Autor: Pamela Bauer, Judy Kaye
Wydawnictwo: Harlequin
Data wydania: 1998
ISBN: 8371493045

Liczba stron: 155