Algier. Początek XX
wieku. To czasy, kiedy Algieria nie była jeszcze tak skrajnie
islamska. Francuski kolonializm, w którym brali udział także
Żydzi, zaowocował stworzeniem licznej społeczności żydowskiej w
stolicy. Właściwie wystarczy spojrzeć na liczby, mówią same za
siebie. W całym kraju żyło wtedy blisko 140 tysięcy Żydów. Nie
stanowiło to może pokaźnego procentu, ale z pewnością imponowało
bardziej niż dzisiejsza garstka. 600 osób w całym kraju, jak
podaje Wikipedia.
W Algierze mieszka pewien
rabin. Rabin ów ma piękną córkę, Zlabyię. Ma także Kota – na
tyle niezwykłego, że warto o nim pisać wielką literą. Kot bowiem
jest piekielnie inteligentną bestią. Przygląda się poczynaniom
swojego pana i otacza czcią jego córkę, a przy tym cały czas
snuje rozważania o ludzkich zachowaniach. I dusiłby to wszystko w
sobie, biedaczyna, gdyby pewnego dnia nie zeżarł papugi.
Moment, w którym Kot
zdecydował się zjeść mówiącego ptaka, był przełomowy. Od tego
czasu zyskał on zdolność gadania. Nie powtarzania pojedynczych
wyrazów, a gadania w pełnym tego słowa znaczeniu. I nie mógł
sobie – nomen omen – odmówić, żeby tego nie wykorzystać. Od
tego czasu Kot snuje się za swoim panem i zasypuje go pytaniami i
przemyśleniami. Z kociej, tak pozbawionej wszelkich typowo ludzkich
naleciałości, perspektywy odnosi się do wiary i religijności. Nie
ma oporów przed zwracaniem uwagi na niekonsekwencję, obłudę i
hipokryzję Żydów.
Tych sześć tomów nie
oscyluje jednak jedynie wokół ludzkiej religijności. Autor, Joann
Sfar, dużo miejsca poświęca także więzom rodzinnym. Na przykład
kiedy córka rabina wychodzi za mąż, Kot czuje, że teraz zejdzie
na drugi plan. Dla niego zezwolenie na zamążpójście było
wyrzeczeniem się Zalbii przez rabina, o co ma do niego żal. W
jeszcze większego doła popada, kiedy dziewczyna rodzi dziecko.
Wtedy zaczyna czuć, że w jej domu nie ma już dla niego w ogóle
miejsca, a na dodatek zaczyna przypuszczać, że podobny los może
spotkać męża Zalbii.
Pojawiły się również
rozmyślania dotyczące siły historii. Już sama postać mówiącego
Kota sprawia, że musimy się zastanowić, co oznacza mowa. Skoro Bóg
jest Słowem, to czy dar mówienia wystarczy, aby Kot przeszedł Bar
Micwę? Poza tym Sfar skupia się też na historii jako takiej, na
tym, jak można kreować nią rzeczywistość i przeinaczać fakty.
Albo stwarzać zupełnie nowe.
Fabuła i przekaz są
zdecydowanie zadowalające. Spojrzenie na wszystko z zewnątrz, nawet
nie z perspektywy ateisty, który siłą rzeczy reprezentuje jakiś
stosunek wobec religii, ale kociej – zdaje się, że pozbawionej
ludzkich ułomności, pozwala przedstawić wiele spraw w zupełnie
nowym świetle. Często wypada to dziwnie, często daje do myślenia.
Nieprzerwanie jest zabawnie, bo Kot pyta prosto z mostu i nie owija w
bawełnę przy dzieleniu się osądami.
Jak już nie raz
wspominałem przy okazji recenzji poprzednich komiksów – na
rysunku kompletnie się nie znam. Przy okazji Kota Rabina też
nie jestem w stanie wygłosić profesjonalnej, fachowej opinii. Mogę
tylko powiedzieć, że sposób rysowania jest... dziwny. Ma się
wrażenie, że wszystko jest totalnie niechlujne i robione na odwal
się, a jednak pozostaje konsekwentne i przejrzyste. Może tak...
rysunki nie zachwycają, ale pozostawiają po sobie jakiś ślad,
jakieś wrażenie. Jako całość, bo pojedyncze są obleśne.