niedziela, 27 grudnia 2015

Joann Sfar - Kot Rabina (tomy 1-6)

Algier. Początek XX wieku. To czasy, kiedy Algieria nie była jeszcze tak skrajnie islamska. Francuski kolonializm, w którym brali udział także Żydzi, zaowocował stworzeniem licznej społeczności żydowskiej w stolicy. Właściwie wystarczy spojrzeć na liczby, mówią same za siebie. W całym kraju żyło wtedy blisko 140 tysięcy Żydów. Nie stanowiło to może pokaźnego procentu, ale z pewnością imponowało bardziej niż dzisiejsza garstka. 600 osób w całym kraju, jak podaje Wikipedia.




W Algierze mieszka pewien rabin. Rabin ów ma piękną córkę, Zlabyię. Ma także Kota – na tyle niezwykłego, że warto o nim pisać wielką literą. Kot bowiem jest piekielnie inteligentną bestią. Przygląda się poczynaniom swojego pana i otacza czcią jego córkę, a przy tym cały czas snuje rozważania o ludzkich zachowaniach. I dusiłby to wszystko w sobie, biedaczyna, gdyby pewnego dnia nie zeżarł papugi.

Moment, w którym Kot zdecydował się zjeść mówiącego ptaka, był przełomowy. Od tego czasu zyskał on zdolność gadania. Nie powtarzania pojedynczych wyrazów, a gadania w pełnym tego słowa znaczeniu. I nie mógł sobie – nomen omen – odmówić, żeby tego nie wykorzystać. Od tego czasu Kot snuje się za swoim panem i zasypuje go pytaniami i przemyśleniami. Z kociej, tak pozbawionej wszelkich typowo ludzkich naleciałości, perspektywy odnosi się do wiary i religijności. Nie ma oporów przed zwracaniem uwagi na niekonsekwencję, obłudę i hipokryzję Żydów.

Tych sześć tomów nie oscyluje jednak jedynie wokół ludzkiej religijności. Autor, Joann Sfar, dużo miejsca poświęca także więzom rodzinnym. Na przykład kiedy córka rabina wychodzi za mąż, Kot czuje, że teraz zejdzie na drugi plan. Dla niego zezwolenie na zamążpójście było wyrzeczeniem się Zalbii przez rabina, o co ma do niego żal. W jeszcze większego doła popada, kiedy dziewczyna rodzi dziecko. Wtedy zaczyna czuć, że w jej domu nie ma już dla niego w ogóle miejsca, a na dodatek zaczyna przypuszczać, że podobny los może spotkać męża Zalbii.

Pojawiły się również rozmyślania dotyczące siły historii. Już sama postać mówiącego Kota sprawia, że musimy się zastanowić, co oznacza mowa. Skoro Bóg jest Słowem, to czy dar mówienia wystarczy, aby Kot przeszedł Bar Micwę? Poza tym Sfar skupia się też na historii jako takiej, na tym, jak można kreować nią rzeczywistość i przeinaczać fakty. Albo stwarzać zupełnie nowe.

Fabuła i przekaz są zdecydowanie zadowalające. Spojrzenie na wszystko z zewnątrz, nawet nie z perspektywy ateisty, który siłą rzeczy reprezentuje jakiś stosunek wobec religii, ale kociej – zdaje się, że pozbawionej ludzkich ułomności, pozwala przedstawić wiele spraw w zupełnie nowym świetle. Często wypada to dziwnie, często daje do myślenia. Nieprzerwanie jest zabawnie, bo Kot pyta prosto z mostu i nie owija w bawełnę przy dzieleniu się osądami.


Jak już nie raz wspominałem przy okazji recenzji poprzednich komiksów – na rysunku kompletnie się nie znam. Przy okazji Kota Rabina też nie jestem w stanie wygłosić profesjonalnej, fachowej opinii. Mogę tylko powiedzieć, że sposób rysowania jest... dziwny. Ma się wrażenie, że wszystko jest totalnie niechlujne i robione na odwal się, a jednak pozostaje konsekwentne i przejrzyste. Może tak... rysunki nie zachwycają, ale pozostawiają po sobie jakiś ślad, jakieś wrażenie. Jako całość, bo pojedyncze są obleśne.