sobota, 25 kwietnia 2015

Dean R. Koontz - Złe miejsce

Recenzja #13 Nieczytana dotąd książka uwielbianego przez ciebie autora

Wybór książki do tej kategorii był stosunkowo prosty. Już wcześniej przeczytałem wszystko, co wydał do tej pory Grzędowicz, dlatego pozostał mi jedynie Koontz. Dość dużo Koontza, mówiąc szczerze. Na szczęście i tutaj przyszła pomoc – kumpela miała w domu jedną z jego książek i zapytała, czy nie chciałbym jej przeczytać. Pewnie, że chciałem! No i przeczytałem.

Zanim o samym Złym miejscu, słów kilka o autorze. Muszę przyznać, że nigdy w życiu nie czytałem nic Kinga. Głównie dlatego, że wydaje mi się, iż nie napisał on nic lepszego od książek Koontza. Może słusznie, może nie, ale za każdym razem, kiedy mam ochotę na dobrą amerykańską literaturę grozy, przez kilka chwil waham się nad wyborem pomiędzy tymi dwoma autorami, żeby w końcu... wybrać jak zwykle.

Kiedyś nadrobię i Kinga, słowo. Póki co jednak jestem oddanym koontzystą. Nie istnieje pisarz, którego książki sprawiłyby, że boję się wyjść z łóżka zgasić światło... poza Koontzem. Nie istnieje pisarz, który potrafiłby stworzyć tak złe i spaczone, a jednocześnie w pełni wiarygodne postaci. Jestem fanem, totalnym. Narracji, sposobu przedstawiania postaci, wprowadzania w relacje między nimi. O niekończących się pomysłach na genialne fabuły nawet nie wspominam (od 1970 roku Koontz wydaje książki praktycznie rok w rok serio!!)



Co się natomiast tyczy samego Złego miejsca – w moim prywatnym rankingu książek tego pisarza plasuje się raczej w niższych partiach, co wcale nie znaczy, że jest złą książką. Trzyma równy, wysoki poziom, nie są to po prostu te wyżyny, na które autor wzniósł się przy pisaniu Intensywności czy Fałszywej pamięci. No ale... posłuchajcie.

Bobby i Julie Dakota prowadzą agencję detektywistyczną. Są małżeństwem od kilku lat i skrupulatnie odkładają każdy grosz na wymarzony domek nad morzem. Ponadto uwielbiają muzykę i siebie nawzajem. Pewnego dnia do ich firmy zgłasza się nietypowy klient. Chociaż przedstawia się jako Frank, nie jest do końca pewien tego imienia – dokumenty w jego portfelu także wskazują na kogoś innego, na dwie inne osoby, gwoli ścisłości. Frank nie potrafi do końca powiedzieć, kim jest, gdzie mieszka i co robi. Ma w pamięci dziury, które otwierają wiele pytań, na żadne nie dając odpowiedzi. Skąd znalazł się przy nim olbrzymi majątek? No i – co najważniejsze – co za siła chce go zabić?

Koontz i w tej powieści zdołał stworzyć trzymającą w napięciu fabułę, protagonistów, których trzeba polubić i antagonistów, którzy dziwią i odpychają, jednocześnie intrygując. Co więc sprawia, że Złe miejsce oceniam – w skali koontzowej – nienajwżyej? Chyba wiem. Tyczy się to nie tylko książek mających budzić lęk, ale także filmów. Nie przepadam za horrorami, w których pojawiają się rzeczy fantastyczne. Dużo mniej lękam się, kiedy wiem, że przedstawione tam rzeczy nie mają najmniejszych szans na zaistnienie w rzeczywistości. Lubię bać się bohaterów, którzy mogliby mijać mnie na chodniku. Nie takich, którzy mogą się conajwyżej przyśnić.

Z całego serca polecam Koontza, ale tę konkretną pozycję już nieco mniej.

Tytuł: Złe miejsce
Autor: Dean R. Koontz
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 1991
ISBN: 9788385079705
Liczba stron: 401