wtorek, 28 kwietnia 2015

Fantastyczny konwent fantastyczny - Pyrkon 2015

Lubię konwenty. To taki czas, kiedy człowiek może oderwać się od świata i przez parę dni żyć tylko tym, co naprawdę sprawia mu radochę. Czas, kiedy na każdym kroku można natknąć się na czarodziejki z księżyca, ninja albo któregoś z Avengers... i potraktować to jak najzwyklejsze wydarzenie na świecie.

Za nami Pyrkon. Piętnasty w historii, mój raptem piąty. Konwent, który rozrósł się do takich rozmiarów, że szkoła na poznańskim Dębcu przestała wystarczać, aby pomieścić wszystkich uczestników i impreza musiała przenieść się do pawilonów Międzynarodowych Targów Poznańskich.


Z roku na rok przybywa ludzi. Przez ostatnie kilka lat liczba uczestników się podwajała. Tym razem, dzięki Bogu, to nie nastąpiło. Nie wyobrażam sobie, żeby organizatorzy byli gotowi na przyjęcie pięćdziesięciu tysięcy osób. Gości było niemal o połowę mniej, ale to w dalszym ciągu liczba bliska trzydziestu klockom. Wuchta wiary, tej!, że tak sobie zastosuję poznański tekst dla poznańskiej imprezy.

Przestałem chodzić na prelekcje z dwóch powodów. Po pierwsze właśnie przez przeludnienie – sale, które mieli do dyspozycji organizatorzy, okazywały się często zbyt małe, by pomieścić chętnych do wysłuchania prelekcji. Do środka często udawało się dostać może jednej trzeciej zainteresowanych. Reszta musiała już pocałować klamkę, albo...

No właśnie, tutaj drugi powód, dla którego raczej nie interesuję się prelekcjami. Reszta musiała pocałować klamkę, albo zadowolić się innymi, mniej ciekawymi wystąpieniami. Nie powinienem narzekać na jakość prelek, kiedy sam ich nie tworzę. To, co oferuje program konwentu, to w dużej mierze wypadkowa pracy i zaangażowania samych gości – to oni opracowują interesujące ich tematy i dzielą się swoją pracą z innymi. Samemu nigdy się na to nie zdobyłem, więc chwała wszystkim tym, którzy znajdują na tyle dobrej woli, czasu i samozaparcia, żeby to robić. A jednak trochę ponarzekać muszę. Co z tego, że program jest wyładowany po brzegi, kiedy interesujących tematów jest jak na lekarstwo, a dobrze poprowadzonych prelekcji jeszcze mniej? Interesująca tematyka to kwestia gustu i rzecz subiektywna, ale jakość wystąpienia można już ocenić jak najbardziej obiektywnie. I to często wypada mizernie.



W tym roku, chociaż znów został pobity rekord gości, ścisk na Pyrkonie nie był aż tak odczuwalny. Dostęp do nowego pawilonu, który przeznaczono na sale cieszące się zwykle największym zainteresowaniem (literacką i naukową), a także dwukrotne zwiększenie objętości games roomu sprawiło, że nie czułem się jak sardynka w puszce. Cieszy też fakt, że wreszcie ogarnięto jakoś kolejki, które do tej pory polegały na rozpychaniu się łokciami i durnym – kiedy użyte po raz trzeci w dziesięć sekund – żartowaniu, że jest się kobietą w ciąży czy facetem z bełtem u bram. Pomyśleć, że wystarczyło nakleić na podłogę taśmę klejącą i za jej pomocą wyznaczyć trasę kolejkowiczów...

Żeby nie było – raczej nie spalam się na prelekcje, ale nie chcę wylewać na nie wiadra pomyj. Tegoroczne warsztaty z improwizacji i rysowania komiksu były naprawdę spoko. W co wierzą najpodlejsi? prowadzone przez jednego z członków Lans Macabre także pozostawiło miłe wspomnienia. Da się dobrze trafić. Trzeba tylko mieć trochę szczęścia i odpowiednio wcześnie ustawić się pod salą.


Co robić na konwencie przez trzy dni, kiedy nie bardzo interesuje cię, co ludzie mają do powiedzenia? Milion rzeczy. Siedzieć w Games Roomie, który co roku oferuje naprawdę wiele ciekawych gier, podziwiać wystawy, próbować załapać się na integracyjne punkty programu (Wormsy bez prądu czy mecz w Quiditcha) albo stanąć w kolejce do tronu z Gry o Tron. Z tym ostatnim uwaga – można natknąć się na polityków!

Po tym, jak panowie Korwin-Mikke oraz Wipler pojawili się na Pyrkonie, podniosło się wiele głosów oburzenia pod adresem organizatorów. A dajcie wy im wszyscy święty spokój, co niby mieli zrobić? Nie mogli zabronić uczestniczenia w imprezie politykom tylko dlatego, że są oni politykami. A że Korwina otoczył Patrol i trochę pohałasował i porozpychał się? Dzięki temu wszystko przebiegło sprawniej i przeciwnicy Krula nie musieli za długo oglądać jego twarzy, a jeśli chodzi o chamstwo Patrolu – no cóż, oni już tak mają.

Cosplay zachwycił jak co roku. Podziwiam ludzi, którym chce się w to bawić. Nie wiem zresztą, czy bawić to najlepsze słowo – wiele strojów było naprawdę profesjonalnych. W tym momencie muszę pozwolić sobie na prywatę i serdecznie pogratulować Michałowi Gwieździe z Crafts of Two zwycięstwa w konkursie Maskarada. Stary, twój Garrus jest bezbłędny.

Garrus autorstwa Crafts of Two

Pyrkon to świetna impreza. Z pewnością znajdą się fani mniejszych konwentów, takich organizowanych w szkołach, przeznaczonych dla kilkuset osób, którzy uznają, że taka masa ludzi stanowi raczej minus niż zaletę. Niczego nie odejmuję mniejszym zlotom, kameralność z pewnością także ma swój niepowtarzalny klimat, ale uczestnictwo w tak wielkim wydarzeniu jak Pyrkon... no kurna, to jest coś!