Recenzja #6
Książka z kolorem w tytule
Raczej
nie czytuję literatury stworzonej przez kobiety. Raczej nie
przepadam za biografiami, felietonami i reportażami, wolę
beletrystykę. Raczej nie porywa mnie kobiece spojrzenie na świat. I
nie mam bzika na punkcie teatru.
Dlatego
wyzwanie zdaje egzamin. Miało zmusić mnie do czytania książek, po
które normalnie raczej bym nie sięgnął i proszę bardzo –
przeczytałem Różowe tabletki na uspokojenie
Krystyny Jandy.
Książka
to zbiór kilkudziesięciu felietonów, pisywanych przez Jandę dla
miesięcznika Uroda w latach
1996-2001 oraz do Pani
od 2001 do 2002 roku. Same tytuły tych czasopism wystarczają, żeby
zniechęcić mnie do sięgania po nie. Dlatego zebranie tekstów
aktorki i wydanie ich jako odrębnej całości, w postaci książki,
to bardzo dobry pomysł.
Panowie, w czasopismach dla kobiet nie pisze się tylko o zalotkach,
podkładach i gotowaniu! Też byłem w szoku. Właściwie niewiele
tekstów Jandy dotyczy właśnie tej typowo kobiecej strony życia
(proszę się nie oburzać o uznanie gotowania za typowo kobiece!).
Mało tego, nawet kiedy pisze o problemach z doborem kosmetyków i
umalowaniem oczu, robi to w tak urzekający sposób, że i facet może
zmusić się do przeczytania tych kilku stron.
Starczy
powiedzieć, że już drugi umieszczony z książce felieton zaczyna
się słowami SPADAJ! Jestem facetem.
Potem jednak, w miarę czytania, okazuje się, że autorka jest nie
tylko facetem. Jest kobietą. Jest aktorką. Jest matką. Jest Polką.
Jest kierowcą. Klientką sklepu. Przechodniem. Jest człowiekiem i
myśli o wszystkich tych rzeczach, o których myśli każdy.
A
przy okazji – choć sama ma się przede wszystkim za aktorkę –
jest bardzo dobrą pisarką. Nie spodziewałem się, że teksty z
Tabletek mnie zainteresują,
ale łyknąłem je z uśmiechem i bez problemu. Teksty, ma się
rozumieć, nie tabletki.
Tytuł:
Różowe tabletki na uspokojenie
Autor:
Krystyna Janda
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data
wydania: listopad 2002
ISBN:
9788388221958
Liczba
stron: 256